Radca ma pełne prawo do wyrażania swoich opinii o toczącym się postępowaniu w pismach procesowych, może też o swoich wątpliwościach informować różne instytucje wymiaru sprawiedliwości. Musi jednak używać sformułowań, które nie narażą go na zarzut naruszenia etyki, a przede wszystkim nie naruszą niczyich dóbr ani powagi instytucji. Tak uznał Wyższy Sąd Dyscyplinarny samorządu radców prawnych, rozpoznając sprawę dyscyplinarną mecenasa W.B. (sygn. akt WO-51/20).
Prawnik, będąc pełnomocnikiem obwinionej, kilkakrotnie w pismach skierowanych do sądu, prokuratury i do komendanta powiatowego użył sformułowań odbiegających od kanonu profesjonalnej komunikacji. I tak, w piśmie skierowanym do prokuratora określił, że wobec jego klientki dopuszczono się „bandyckich czynów", a ustalenia poczynione w jej sprawie nazwał „tere-fere". W sprzeciwie od wyroku nakazowego radca skarżył się zaś na działania policjantów, uznając je za sprzeczne z prawem i tak aroganckie, „jakby byli przebierańcami i można by ich zachowanie określić jako bandyckie".
Czytaj także:
Radca prawny ukarany upomnieniem za sugerowanie romansu - wyrok SN
Powyższa działalność epistolarna doprowadziła do reakcji rzecznika dyscyplinarnego, który postawił mu zarzut naruszenia art. 64 ustawy o radcach prawnych. Zgodnie z nim radcowie podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej m.in. za postępowanie sprzeczne z prawem, zasadami etyki lub godnością zawodu. Zdaniem rzecznika W.B. naruszył art. 48 kodeksu etyki. Zgodnie z nim przedstawiciel samorządu adwokackiego powinien dbać o to, aby jego zachowanie nie naruszyło powagi sądu, urzędu lub innych instytucji, przed którymi występuje, a także by jego wystąpienia nie naruszały godności osób uczestniczących w postępowaniu. Sąd dyscyplinarny podzielił argumentację rzecznika i wymierzył mecenasowi karę nagany oraz obciążył go kosztami w wysokości 2500 zł.