Odwaga mecenasa

Nie ma najmniejszych powodów, by Polska – tak jak Wielka Brytania – ostentacyjnie okazywała swą niechęć do Karty praw. Byłoby to kolejne dziwactwo – pisze Grzegorz Roch Bajorek, doktorant na Uniwersytecie Warszawskim

Publikacja: 18.08.2008 07:38

Odwaga mecenasa

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Red

Wolność słowa, którą gwarantuje mieszkańcom Europy konwencja praw człowieka i podstawowych wolności, nie jest absolutna. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wielokrotnie podkreślał w swoich wyrokach, że z tego prawa należy korzystać tak, by nie naruszać dóbr osobistych innych osób. Powstaje jednakowoż pytanie, co z profesjami, w których przesada w ekspresji jest niejako wpisana w ich zawód?

Taką szczególną grupą ryzyka są prawnicy. Z jednej strony wymaga się od nich biegłości w mowie, z drugiej nakłada na nich obowiązek, by ich wypowiedzi były wyważone. Jak zatem znaleźć złoty środek?

W swoim niedawnym wyroku (sprawa Schmidt przeciwko Austrii, 2008) Trybunał dość precyzyjnie określił, kiedy adwokat przekracza granice akceptowanej krytyki. Orzeczenie to jest o tyle interesujące, że dotyczyło sytuacji, w której wypowiedź prawnika miała na celu wybronienie jego klienta, a więc była bezpośrednio związana z wykonywaną pracą.

Okoliczności tej sprawy były zaś takie: mecenas Schmidt, adwokat praktykujący w Wiedniu, reprezentował swego klienta (przedsiębiorcę) w sporze z regionalną austriacką Agencją Inspekcji Żywności. Zarzuciła ona przedsiębiorcy nieprzestrzeganie przepisów sanitarnych dotyczących mrożonek. Odpierając na piśmie zarzuty agencji, adwokat stwierdził, że „próbuje się [niecnych] sztuczek w opinii eksperckiej, która stawiała memu klientowi zarzuty o charakterze kryminalnym”.

Za to stwierdzenie (niem. Schummelwersuch, ang. „attempt to play tricks on my client”) agencja zażądała ukarania mecenasa przez okręgową izbę adwokacką. Po długotrwałym procedowaniu przed sądami dyscyplinarnymi korporacja ostatecznie uznała, że Schmidt dopuścił się zniesławienia agencji i ukarała go za to pisemnym upomnieniem. Powód apelował jeszcze do sądu konstytucyjnego, ale bez powodzenia.

Kiedy sprawa trafiła na wokandę Trybunału w Strasburgu, istotą sporu między stronami było to, czy ograniczenie swobody wypowiedzi adwokata było „konieczne w demokratycznym społeczeństwie” (warunek legalnego karania za słowo). Schmidt utrzymywał, że jego wypowiedź nie miała na celu oskarżania kogokolwiek o działania niezgodne z prawem i była oparta na faktach, zatem mieściła się w granicach dopuszczalnej krytyki. Rząd (pozwani) twierdził natomiast, że ukaranie mecenasa było konieczne dla ochrony reputacji agencji, a kara, upomnienia była najlżejszą z możliwych sankcji, powinna być więc dopuszczalna.

W przeszłości Trybunał wyrozumiale traktował ostre wypowiedzi prawników związane z wykonywaniem ich funkcji przed sądem. Tym razem nieoczekiwanie zajął inne stanowisko. Jego zdaniem decydujące było, iż adwokat nie podał żadnych dowodów usprawiedliwiających użyty przezeń zwrot. Nie zostało wyjaśnione, dlaczego twierdził on, że agencja działała w niewłaściwy sposób, przedstawiając jego klientowi zarzuty kryminalne. Trybunał nie kwestionował przy tym zasady, że prawnik ma prawo do szerokiej swobody wypowiedzi, by skutecznie wykonywać swoją funkcję. Sędziowie zaznaczyli jednak, że kara nałożona na mecenasa była tylko karą dyscyplinarną, w dodatku o najlżejszym charakterze.

Taki wyrok wydaje się problematyczny. Większością jednego głosu (4: 3) Trybunał uznał, że adwokat nie miał prawa do kontrowersyjnej wypowiedzi. Troje przegłosowanych sędziów – Rozakis, Vajić i Spielmann – złożyło zdanie odrębne. Uznali, że wypowiedź o „sztuczkach” była akceptowalnym komentarzem praktykującego prawnika do opinii eksperckiej. Sędziowie ci wskazywali, iż w przeszłości nawet ostrzejsze sformułowania były akceptowalne przez organy kontrolne konwencji. Według nich wyrok jest niezrozumiały, zwłaszcza w kontekście sprawy Nikula przeciwko Finlandii, 2002, kiedy to adwokat oskarżyła publicznie na sali sądowej prokuratora o manipulację. Wówczas Trybunał uznał, że jej działanie było usprawiedliwione. Tymczasem w tej sprawie, choć krytyka przeciwnika procesowego była lżejszej natury i w formie pisemnej, wyrok był już inny.

Z argumentacją tej trójki sędziów należy się zgodzić. Kwestionując pozornie niewielką dolegliwość kary, która spotkała mecenasa, wskazywali na to, iż jakiekolwiek sankcje nałożone na adwokata ex post facto mogą mieć odstraszający efekt i przeszkadzać w wykonywaniu przez prawników ich profesji.

Faktycznie, sprawa mrożonek może w konsekwencji mieć niekorzystny skutek dla zasady swobody wypowiedzi. Otóż nawet jeśli uznać, że agencji przysługiwała w ramach prowadzonych przez nią postępowań ochrona przed zniesławieniem i że prawnik przesadził, pisząc o „niecnych sztuczkach” rywali – to czy powinna mu być udzielona za to reprymenda? Moim zdaniem nie.

Nie, ponieważ w zawód adwokata wpisana jest z zasady pewnego rodzaju przesada w wypowiedziach. Będąc na sali sądowej, nie oczekujemy od adwokata bezstronności – tego oczekujemy od sędziego. Od obrońcy wymagamy obrony: czasem ostrej, czasem prowokującej, ale przede wszystkim skutecznej i ze wszystkich sił. Jeśli przyjmiemy tedy z góry, że adwokaci zawsze stosują retoryczne chwyty i hiperbole, czy możemy mówić, że wypowiedź powoda Schmidta wyrządziła szkodę dobremu imieniu agencji? Nie, właśnie dlatego, że wypowiedź tego rodzaju z ust strony podczas procesu traktuje się z przymrużeniem oka. Jako element konwencji przyjętej w sali sądowej, część szermierki słownej między oskarżeniem a obroną.

Co więcej, skazanie mecenasa nie dość, że nie było konieczne, to w demokratycznym społeczeństwie było niepożądane! Właśnie ze względu na tzw. mrożący efekt, jaki orzeczenie to może wywrzeć w przyszłości na korzystanie przez prawników z wolności słowa. A przecież nie chodzi o to, by prawnicy, broniąc mocodawców, sami cenzurowali swoje wypowiedzi w obawie przed karą. Sądzę więc, że Trybunał w wyroku w tej sprawie popełnił błąd.

Pozostaje mieć nadzieję, że mimo orzeczenia mecenasi nie przestraszą się i nadal będą z poświęceniem bronić klientów. Będzie to oczywiście wymagać od nich odwagi. Ale takiej właśnie odwagi od osób wykonujących zawód zaufania publicznego społeczeństwo ma prawo oczekiwać. Paradoksalnie bowiem nic nie stanowi lepszej rękojmi zaangażowania prawnika, niż kara dyscyplinarna nałożona nań w związku z wdaniem się w spór z przeciwnikiem procesowym.

Wolność słowa, którą gwarantuje mieszkańcom Europy konwencja praw człowieka i podstawowych wolności, nie jest absolutna. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wielokrotnie podkreślał w swoich wyrokach, że z tego prawa należy korzystać tak, by nie naruszać dóbr osobistych innych osób. Powstaje jednakowoż pytanie, co z profesjami, w których przesada w ekspresji jest niejako wpisana w ich zawód?

Taką szczególną grupą ryzyka są prawnicy. Z jednej strony wymaga się od nich biegłości w mowie, z drugiej nakłada na nich obowiązek, by ich wypowiedzi były wyważone. Jak zatem znaleźć złoty środek?

Pozostało 90% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"