Mam za sobą 36 lat praktyki sądowej. I wątpię, by ktokolwiek przekonał mnie, że w obecnych realiach droga do adwokatury nie powinna prowadzić przez aplikację adwokacką. Nie jesteśmy gotowi ani na zmiany idące zbyt daleko, ani na niekontrolowane otwarcie zawodu adwokata. Dlatego poziom trudności egzaminu na aplikację adwokacką i zasady jego przeprowadzania mają zasadnicze znaczenie. Wiem, że wielu adwokatów uważa, że egzamin na aplikację powinny przeprowadzać władze samorządowe. Jestem przeciwnego zdania. Chcąc sprawdzić, co o tym myślą moi młodsi koledzy, przed rokiem zadałem kilka pytań odnoszących się do aplikacji adwokackiej kilkuset aplikantom adwokackim. Niemal wszyscy opowiedzieli się za egzaminem ministerialnym na aplikację adwokacką i samorządowym egzaminem końcowym. Niemal połowa ankietowanych uznała, że aplikantów jest zbyt wielu.Z egzaminami na aplikację adwokacką nie jest dobrze. Pierwszy test został ułożony przez adwokata. Był bardzo prosty, co nie dziwi, bo w kolejce na aplikację ustawiły się przynajmniej dwa roczniki absolwentów prawa. Kolejny, ułożony już przez komisję ministerialną, był dużo trudniejszy, trzeci banalnie prosty, a ostatni trudny. Taka huśtawka niczemu dobremu nie służy. Należy się spokojnie zastanowić, co zrobić, by do wolnych zawodów prawniczych, poprzez aplikacje prowadzone przez samorządy, trafiali – bez sztucznych ograniczeń – ci, którzy mają wiedzę i talent. Dla miernot egzamin na aplikację powinien być przeszkodą nie do przeskoczenia. Tę bolesna prawdę należy uświadamiać studentom prawa już podczas studiów, zwłaszcza że ci mniej zdolni, mamieni przez polityków obietnicami bez pokrycia, płacą za wykształcenie, marząc o błyskotliwej karierze w palestrze lub notariacie. Zatem nie dziwi, że utrzymywane przez nich uczelnie nie są zainteresowane prowadzeniem badań odnoszących się do perspektyw zatrudnienia po studiach prawniczych. W rezultacie ilość prawników rośnie w tempie odwrotnie proporcjonalnym do potrzeb. Kilkanaście dni temu do egzaminów na najbardziej oblegane aplikacje przystąpiło ponad 13 000 młodych prawników. Napisałem „prawników”, choć użycie terminu „absolwentów wydziałów prawa” byłoby trafniejsze, ponieważ poziom wykształcenia wielu z nich pozostawia wiele do życzenia. Niestety, niemal wszystkim absolwentom wydziałów prawa wydaje się, że przyjęcie do jednej z korporacji prawniczych należy im się tylko dlatego, że zdobyli dyplom wyższej uczelni. Takie przekonanie mają zwłaszcza ci, którzy ukończyli studia z miernymi wynikami.
[srodtytul]Nie każdy się nadaje[/srodtytul]
Powszechnie uważa się, że sąd to najstarsza forma teatru. Coś w tym jest, bo ludzie spierali się, zanim zaczęto organizować „życie kulturalne” i pisać sztuki. Skoro sąd to teatr, należy uznać, że zawód adwokata wymaga nie tylko wiedzy, ale także talentu i tzw. warunków. Aktora, który ma warsztat, ale nie posiada warunków, można obsadzić w roli Józefa K. Ale obsadzenie aktora bez warunków w roli efeba, na przykład Doriana Greya, będzie bolesną pomyłką. Młodych prawników bez warunków i warsztatu wizja występowania przed sądem nie peszy, co jest świadectwem braku wyobraźni. Tylko nieliczni przyznają, że jakoś sobie poradzą. Otóż rzecz w tym, by skutki owego „jakoś sobie radzenia”, jeśli nie wyeliminować, to przynajmniej ograniczyć. Dlatego w imię jakości wymiaru sprawiedliwości trzeba bez ogródek powiedzieć, że nie każdy absolwent wydziału prawa nadaje się na adwokata. Prawda, która nie do wszystkich dociera, nie powinna być skrywana. Nie opowiadam się za ograniczaniem dostępu do zawodu. Ale nie oznacza to, że poprzeczka musi wisieć na niewyobrażalnie niskim poziomie, jak na przykład w zeszłym roku!
Dlatego wyniki tegorocznego egzaminu na aplikację adwokacką przyjąłem ze spokojem. Tyle że w przeciwieństwie do pani prezes winnych rzezi niewiniątek nie szukam pośród polityków i członków komisji, która przygotowała pytania. Uważam, że ci, którzy egzaminu nie zdali, powinni mieć żal wyłącznie do siebie, nawet jeśli niewielki procent pytań uzna się za zbyt trudne lub zbyt szczegółowe.
W komunikacie podpisanym przez panią prezes jest apel do premiera o podjęcie rozmów na temat „kondycji i koniecznej całościowej reformy wymiaru sprawiedliwości”. Pomysł znakomity, tyle że reformę wymiaru sprawiedliwości proponuję rozpocząć od… reformy adwokatury. A jest co reformować. Mam przekonanie, że reforma adwokatury pomogłaby ustabilizować sprawę naboru na aplikację adwokacką na poziomie akceptowalnym społecznie.