– Teraz jako delegowany do Prokuratury Krajowej co miesiąc otrzymuję ponad 2,5 tys. zł netto dodatkowo do pensji. Po zmianach będę tego pozbawiony – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z doświadczonych prokuratorów. Los pezetów, czyli wydziałów do spraw przestępczości zorganizowanej, jest przesądzony. Od kwietnia przestaną istnieć w obecnym kształcie (w ramach Prokuratury Krajowej) i zostaną przeniesione szczebel niżej – do prokuratur apelacyjnych.
Pod koniec grudnia zeszłego roku minister Zbigniew Ćwiąkalski podpisał rozporządzenie, które wprowadza zmiany.
W nieoficjalnych rozmowach z „Rz” prokuratorzy PZ przyznają, że spora część najbardziej doświadczonych na reformie straci finansowo.
W obecnym Biurze ds. PZ Prokuratury Krajowej (w centrali i 11 wydziałach zamiejscowych) pracuje 156 śledczych. Większość to delegowani do „krajówki” z prokuratur okręgowych (takich śledczych jest 84) oraz z prokuratur apelacyjnych (51).
Właśnie ci ostatni odczują finansowo skutki wprowadzonych zmian. Dlaczego? Prokuratorzy apelacyjni otrzymują dziś wynagrodzenie na poziomie Prokuratury Krajowej. Po reformie, kiedy wrócą do apelacji, otrzymają mniej. Tyle, ile mają śledczy z apelacji. – Obetną mi ponad 2,5 tys. zł – wylicza „Rz” prokurator prowadzący sprawę o wielomilionowe wyłudzenia. – Nie chodzi o sam wymiar finansowy. To dowód, jak resort docenia naszą pracę.