Jarosław Gowin ocenił na użytek premiera rok działalności prokuratora generalnego. Ocena jest dla Andrzeja Seremeta negatywna: prokuratura ma problemy z organizacją, jest za dużo umorzeń i niewiele zwycięskich kasacji. To tylko kilka merytorycznych zarzutów.
Sprawozdanie już trafiło do premiera i może być iskrą, która uruchomi procedurę odwołania Andrzeja Seremeta. Może o to wnioskować Donald Tusk, a dokonać tego Sejm. Czy jest to prawdopodobne? Racjonalnie nie. Chodzi raczej o neutralizację potencjalnego przeciwnika.
Z merytorycznego punktu widzenia nie ma bowiem dziś twardych podstaw, aby doszło do takiego odwołania. Medialna awantura wokół płk. Przybyła czy zarzuty natury organizacyjnej to zdecydowanie za mało. Jednym słowem nie wydarzyło się nic (np. drastyczny wzrost przestępczości czy długości prowadzonych śledztw), co uzasadniałoby podjęcie takiej decyzji.
Dlatego raport Gowina należy ocenić bardziej w kategoriach politycznych niż merytorycznych. Procedura corocznej oceny prokuratura generalnego jest bowiem swoistym wytrychem ograniczającym jego niezależność. Wszelkie niesnaski z premierem czy koalicją rządzącą mogą oznaczać bowiem koniec jego kariery. Prokurator generalny ma pełną tego świadomość.
Raport Gowina może spełnić jeszcze jeden cel. Jest dobrym przygotowaniem gruntu do zmian w ustawie o prokuraturze, który planuje rząd. Chodzi o parlamentarną kontrolę nad tą instytucją. Tak aby władza miała wpływ na politykę karną państwa.