- Ciężko było wygrać panie mecenasie, kto był pana największym przeciwnikiem do fotela dziekana?
- Wybory bezpośrednie są zawsze trudnym testem, tym bardziej, że radcy prawni to wykształcona i świadoma grupa wyborców. Tu nie ma miejsca na populizm ani nieczyste zagrania, liczy się autentyczna wizja oraz dobre pomysły na przyszłość. Słowo „przeciwnik w kontekście naszych wyborów nie jest adekwatne, miałem po prostu kontrkandydatów, z których tylko jeden zdecydował się na kandydowanie. Był nim mec. Józef Palinka. Mieliśmy różne wizje rozwoju naszej izby, naszego samorządu. Choć szanuję poglądy mojego rywala to wynik wyborów nie pozostawia złudzeń, że nie zdobyły one uznania u przeważającej części koleżanek i kolegów.
- Na co pan stawiał?
- Od samego początku uznałem, że najistotniejsza jest uczciwość i transparentność. Mój program wyborczy został opublikowany w internecie jako pierwszy już pół roku temu. Postawiłem na maksymalnie szeroką dyskusję wewnątrz środowiska radcowskiego. Przede wszystkim zaś chciałem, by w naszych pomysłach znalazły odzwierciedlenie realne oczekiwania członków izby, które stały się podstawą kampanii informacyjnej. Uczciwie debatowałem z warszawskimi radcami akceptując tylko te pomysły, które mają szanse na realizację. Wydaje się, że właśnie taka formuła daleko bardziej autentyczna niż populistyczny skopiowany wprost z polityki schemat była kluczem do sukcesu. Sukcesu, którego nie traktuję w kategoriach osobistego zwycięstwa, jest to bowiem wotum zaufania dla zmian i programu, który wraz ze wspierającymi mnie koleżankami i kolegami chcę wprowadzić.
- Nie trzeba być członkiem korporacji by wiedzieć, że wielu młodych radców nie ma pracy, albo ma jej za mało. Czy dziekan może im w tym pomóc?