Radca prawny J.T. wniósł do sądu powództwo o zasądzenie od swojego klienta S.G. 86 tys. zł.
W uzasadnieniu prawnik wskazał, że zawarł z klientem umowę o świadczenie usług, zgodnie z którą miał go reprezentować w postępowaniu administracyjnym w sprawie o zwrot wywłaszczonej nieruchomości.
Co istotne, w umowie tej zapisano, iż radca otrzyma wynagrodzenie w wysokości 15% netto (plus VAT) wartości rynkowej udziału, jaki przypadał klientowi w nieruchomości. Przy czym, jak zastrzeżono, wcześniejsze wypowiedzenie umowy przez zleceniodawcę nie zwolni go od obowiązku zapłaty wynagrodzenia.
Co z dobrymi obyczajami
J.T. podał, iż wcześniej przez 10 lat S.G. reprezentował inny prawnik, natomiast jemu w przeciągu niecałych dwóch lat udało się doprowadzić do sytuacji, w której starosta wydał decyzję o zwrocie nieruchomości. Mimo tego, klient odwołał udzielone mu pełnomocnictwo. Prawnik uznał, więc, iż cel zawartej umowy został osiągnięty i wezwał S.G. do zapłaty ustalonej kwoty wynagrodzenia.
Sąd Okręgowy w Warszawie w postępowaniu upominawczym uwzględnił powództwo radcy, wydając nakaz zapłaty. Sprzeciw od niego złożył S.G. Podniósł w nim m.in. zarzut nieważności umowy z uwagi na sprzeczność z przepisami prawa i zasadami współżycia społecznego. Zdaniem mężczyzny zapis umowy dotyczący wynagrodzenia stanowił klauzulę niedozwoloną i z tej racji go nie obowiązywał.