Przygotowali projekt zmiany art. 132 § 1 kodeksu postępowania cywilnego. Ten przepis przewiduje dziś, że w toku procesu adwokat, radca prawny, rzecznik patentowy i radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa doręczają sobie nawzajem bezpośrednio odpisy pism procesowych wraz z załącznikami. Do pisma wniesionego do sądu dołącza się dowód doręczenia drugiej stronie odpisu albo jego wysłania przesyłką poleconą. Pisma bez takiego dowodu są zwracane przez sąd bez wzywania do usunięcia tego braku. Przepis uchwalono w grudniu 2009 r., a obowiązuje od kwietnia 2010 r. Przedtem przewidywał tylko możliwość doręczania pism między adwokatami i radcami prawnymi. Obowiązek dotyczył zaś wyłącznie spraw gospodarczych.
Zmiana, do której doszło z inicjatywy rządu, była podyktowana chęcią odciążenia sekretariatów sądowych od pracy związanej z doręczaniem pism procesowych pełnomocnikom stron oraz przyspieszenia postępowań.
Teraz grupa senatorów, po roku od zmiany, proponuje przywrócenie poprzedniej regulacji (dopuszczającej pośrednictwo sądu w wymianie dokumentów procesowych), która zresztą obowiązywała od uchwalenia k.p.c. w 1964 r. Argumentują, że obowiązek bezpośredniej korespondencji między profesjonalnymi pełnomocnikami stron, wbrew intencjom autorów rozwiązania, nie przyspiesza, lecz przedłuża proces. Złożenie pisma do sądu musi być bowiem poprzedzone wysłaniem go do drugiej strony. Senatorowie wskazują też, że obciążenie prawników pracą biurową i funkcjami pocztowymi może zwiększyć koszt ich usług. Ich zdaniem powrót do poprzednich przepisów nie zwiększyłby wydatków sądów, bo one i tak zajmują się doręczaniem pism, korzystając przy tym z ryczałtowych form opłacania przesyłek pocztowych.
– To bardzo dobry projekt. Obowiązujący przepis wprowadził zamieszanie. Na rozprawie sąd traci czas na ustalanie, czy wszyscy dostali te same pisma, co są w aktach – ocenia adwokat Rafał Dębowski. – Przerzucenie na strony reprezentowane przez pełnomocników obowiązku doręczania sobie pism zwiększyło też ryzyko prowadzenia spraw.
Adwokat Bartosz Grohman także krytycznie ocenia rozwiązanie, ale zwraca uwagę na zaletę: – Mam pewność, iż pełnomocnik drugiej strony otrzymał pismo ode mnie. Dawniej zdarzało się, że sąd dostał odpis dla przeciwnika, lecz zamiast go przesłać, wręczał dopiero na rozprawie, co powodowało zazwyczaj odroczenie terminu i niepotrzebne opóźnienia.