Kiedy Andrzej Stachowiak, radca prawny z Wrocławia, kilka lat temu uruchamiał dział online, liczył na zyski. Zainteresowanie usługą okazało się jednak śladowe.
– Nie wiem, z czego to wynika. Raczej nie chodzi o pieniądze, bo obniżyłem cenę porad do symbolicznych kwot 20 – 30 zł. Wielu klientów być może uważa, że w Internecie wszystko ma być za darmo – mówi Andrzej Stachowiak.
Także Robert Brandt, senior partner kancelarii Majchrzak Brandt i Wspólnicy, stwierdza, że liczba zapytań drogą elektroniczną jest poniżej oczekiwań.
– Przyczyn upatrujemy w skomplikowanym charakterze spraw prowadzonych przez kancelarię. W tych sprawach klienci niezmiennie preferują bezpośredni kontakt z prawnikiem – wyjaśnia Robert Brandt.
– Dochody z porad online to niewielki procent dochodów mojej kancelarii. Odpowiedzi na pytania generują więcej pracy niż pieniędzy. Tracę czas na zapoznanie się z problemem i kiedy wysyłam dodatkowe zapytania, aby sprecyzować problem, klient nie odpowiada – mówi Tomasz Szkaradnik z cieszyńskiej Kancelarii Radcy Prawnego Traktat. Dostrzega, że w obecnej formie usługa ma mankamenty.