Ograniczenie wolności musi mieć wyraźną podstawę ustawową, której obecnie nie ma – stwierdził Sąd Najwyższy w sprawie dyscyplinarnej jednej z warszawskich radców prawnych. Wyrok może zrewolucjonizować szkolenia w korporacjach prawniczych.
Uciążliwe dokształcanie
SN rozpatrywał sprawę Marii Księżak-Wójcik, radcy prawnego z Warszawy, którą sądy dyscyplinarne ukarały naganą za niedopełnienie obowiązku dokształcania się. Wprowadziła go przed sześciu laty uchwała Krajowej Rady Radców Prawnych, wydana na podstawie art. 60 pkt 7 ustawy o radcach prawnych. Radca ma uzyskać co najmniej 30 punktów szkoleniowych w ciągu każdych kolejnych trzech lat, zwanych cyklem szkoleń zawodowych (np. za każdą godzinę szkolenia otrzymuje się dwa punkty).
Radca Księżak-Wójcik przed SN zarzuciła korporacyjnym sądom dyscyplinarnym, że ukarały ją bez podstawy prawnej. Tłumaczyła też, że nie wiedziała o szkoleniu, gdyż jej formalnie o tym obowiązku nie poinformowano.
Anna Kończyk, zastępca rzecznika dyscyplinarnego radców, argumentowała z kolei, że kilka przepisów wskazuje na obowiązek dokształcania się przez radcę. – Zresztą nikt rozsądny nie kwestionuje tej powinności. Dokształcania nie zastąpi nawet intensywna praktyka – podkreślała. Powołała się też na statystykę z pierwszego cyklu szkoleniowego, który trwał od 1 stycznia 2009 r. do 31 grudnia 2011 r. Wtedy ok. 1,5 tys. radców nie dopełniło obowiązku dokształcania, ale dano im szansę na uzupełnienie szkoleń. W efekcie tylko 30 wytoczono dyscyplinarki.
Bezpodstawne karanie
Ta argumentacja nie przekonała SN.