Tak twierdzą przeciwnicy projektu przygotowanego przez senatorów, nad którym Sejm zaczął wczoraj pracować. W myśl tego pomysłu sprowadzaniem rodaków z zagranicy nadal miałyby się zajmować samorządy. Dostałyby jednak z tego tytułu wysokie dopłaty z budżetu państwa, które zastąpiłyby dotychczasowe dotacje celowe.
– Problemem nie są pieniądze, gdyż co roku piąta część funduszy na repatriację zostaje w budżecie państwa – tłumaczył w Sejmie Robert Wyszyński ze Związku Repatriantów RP. – Radny czy burmistrz zapraszający rodaka do powrotu zdaje sobie sprawę, że musi mu dać lokal komunalny, do którego czeka kolejka mieszkańców danej gminy. Dlatego lepiej, gdyby posłowie zajęli się obywatelskim projektem, który jest już w Sejmie.
Chodzi o poparty przez 300 tys. osób projekt ustawy o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ma pomóc w szybkim powrocie do kraju ponad 1,5 tys. rodzin zamieszkałych obecnie w Kazachstanie czy na Syberii. Nowela zaproponowana przez senatorów spotkała się z dużym sprzeciwem organizacji zrzeszających rodziny repatriantów. Ich zdaniem jest już za późno na rozpatrywanie tej nowelizacji przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
Prace nad obywatelskim projektem ustawy zostaną jednak dokończone przez Sejm następnej kadencji. Połączenie tych projektów spowoduje zaś, że oba przepadną.
etap legislacyjny: po pierwszym czytaniu