Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z hejtem?
Tak dawno temu, że nie pamiętam. Hejt istniał od zawsze, tylko kiedyś nie nazywaliśmy go po imieniu. Krytyka, która przekracza granice dobrego smaku, która nie polega na wymianie poglądów, na merytorycznych uwagach, spotykała mnie często. To taki rodzaj komentarzy, które na świecie określa się mianem „beauty hejtu”, bo dotyczą one wyglądu.
Zatem od jak dawna mierzysz się z komentarzami dotyczącymi twojego wyglądu?
Od momentu, kiedy po raz pierwszy pojawiła się jakaś wzmianka o mnie w jednym z portali. Dla higieny psychicznej staram się tych opinii nie czytać, ale odkąd założyłam konto na Instagramie, „dyskusja” toczy się często w mediach w społecznościowych. O ile nie mam wpływu na to co piszą i publikują portale, o tyle zasady na swoim koncie ustalam sama. Reaguję na komentarze. Mam otwarty profil i jeśli ktoś uważa, że skoro może na niego wejść, to ma prawo napisać, co zechce – jest w błędzie. To jest moja przestrzeń i nie będę na niej tolerować pewnych zachowań.
Niektórzy specjaliści twierdzą, że hejterów należy ignorować, nie pozwalać im zaistnieć. Ty wchodzisz z nimi w dialog. Dlaczego?