Jak przekazały irańskie media, śmigłowiec z prezydentem Ebrahimem Raisi, doznał w niedzielę „twardego lądowania”.
Lecący z Azerbejdżanu śmigłowiec z Raisim w momencie incydentu miał znajdować się nad irańskim stanem Azerbejdżan Wschodni. Irańska agencja Tasnim podała, że do zdarzenia doszło w okolicy wioski Uzi, ok. 20 km od granicy z Azerbejdżanem i ok. 540 kilometrów na północny zachód od stolicy Iranu, Teheranu. Na pokładzie maszyny miał być również m.in. Hosejn Amir Abdollahijan, minister spraw zagranicznych Iranu.
Nieoficjalnie informowano, że na miejsce wypadku próbowali dotrzeć ratownicy, ale utrudniały to złe warunki pogodowe w okolicy — ulewny deszcz i silny wiatr. Irańskie media podawały jednak sprzeczne doniesienia na temat zdarzenia. Lokalne władze w Azerbejdżanie Wschodnim ogłosiły, że nie mogą udzielić informacji na temat „potencjalnych ofiar śmiertelnych i rannych” w związku z „katastrofą śmigłowca z prezydentem”. — Czekamy, aż ekipy ratownicze dotrą na miejsce wypadku — powiedział szef MSW Iranu Ahmad Wahidi. — Ze względu na pogodę i mgłę śmigłowiec przewożący prezydenta musiał wykonać „twarde lądowanie” — stwierdził jedynie.
„Na miejsce wysłano 16 ekip ratowniczych i drony, jednak ze względu na niedostępność terenu, warunki górzysto-leśne, a także niesprzyjające warunki atmosferyczne, zwłaszcza gęstą mgłę, akcja poszukiwawczo-ratownicza będzie wymagała czasu” - napisała agencja Mehr. Irańskie media opublikowały też nagrania i zdjęcia pokazujące akcję ratowniczą i warunki, z którymi muszą zmagać się poszukujący. Dopiero po ponad trzech godzinach od pierwszych informacji o zaginięciu śmigłowca szefowa miejscowego oddziału Czerwonego Półksiężyca przekazała, iż „zespoły poszukiwawcze dotarły na miejsce wypadku”, zastrzegając, że nie oznacza to, że dotarły do samej maszyny.