[b]Nie odnosi pan wrażenia, że obecne wybory w USA są tak ważne jak te w 1933 roku, w latach wielkiego kryzysu? Nadziei na stabilizację niezawiódł wtedy FranklinD. Roosevelt. Kto teraz może sprostać wyzwaniu – Barack Obama czy John McCain?
Hans Leyendecker:[/b] Nie wiem, czy należy dokonywać takich porównań. Świat ogarnął kryzys, którego zasadniczą przyczyną jest polityka gospodarcza i zagraniczna George’a W. Busha. Europa oczekuje rzeczywiście wiele od nowego prezydenta. Zapomina jednak przy tym, że każdy amerykański prezydent jest zobowiązany do utrzymania ciągłości nie tylko polityki wewnętrznej, ale i zagranicznej. Sądząc jednak po wypowiedziach obu kandydatów, można mieć nadzieję, że USA znów staną się przewidywalnym partnerem: gospodarczo i politycznie.
[b]Barack Obama ma według sondaży ogromne szanse na zwycięstwo. Czy to dobry znak dla Europy?[/b]
Po ośmiu latach Busha? Oczywiście, że tak. Obama jest nie tylko politykiem charyzmatycznym, ale też zachowuje zimną krew i nie poddaje się nastrojom paniki jak senator John McCain, który przerwał kampanię, aby ratować świat przed kryzysem. To dobrze świadczy o przywódczych zdolnościach Obamy. Prowadzi w sondażach, ale nie ma pewności, że zostanie prezydentem. Wielu Amerykanów może w ostatniej chwili zdecydować się jednak na poparcie McCaina, aby zapobiec objęciu prezydentury przez czarnoskórego.
[b]Czy nie jest przesadą obciążanie wyłącznie Busha za całe zło ostatnich lat?[/b]