Nikt nie rodzi się pierwszą damą

Dla rodziny zrobi wszystko, nawet jak jej coś nie leży, np. ten Pałac – mówią znajomi żony marszałka

Publikacja: 30.06.2010 03:48

Nikt nie rodzi się pierwszą damą

Foto: ROL

7 czerwca 58-letnia Anna Komorowska, bezrobotna pani domu, matka piątki dorosłych już dzieci, wsiadła na Dworcu Centralnym w Warszawie w pociąg do Katowic. Jechała na pierwsze w życiu publiczne wystąpienie w roli żony kandydata PO na prezydenta. Sama. W torbie wiozła eleganckie buty. Do Filharmonii Śląskiej dotarła piechotą. Nie towarzyszył jej nikt ze sztabu wyborczego męża, żaden spec od wizerunku, asystent.

[wyimek]Komorowska zapewnia, że mąż obiera ziemniaki, a kapcie podają sobie na zmianę[/wyimek]

– I to był błąd. Tego wsparcia zabrakło – ocenia osoba, która uczestniczyła w debacie. Komorowska przyjechała na spotkanie organizowane pod hasłem „Kobieta potrafi!”.

Na sali było ok. 450 pań, m.in. minister rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska, działaczki organizacji pozarządowych, biznesmenki, dziennikarka Jolanta Fajkowska, menedżerka kultury Elżbieta Penderecka. – Dla Anki to było trudne. Ani znana, ani kobieta sukcesu, nie pasowała do tego gremium. Podziwiam ją, że się zgodziła. Przecież nikt nie rodzi się pierwszą damą – mówi jedna z posłanek PO.

Komorowska rozdała kilka pierwszych w życiu autografów, co wyraźnie ją peszyło. W drodze na scenę zorientowała się, że zapomniała zmienić buty.

Jak wypadła? – Tak sobie – przyznaje działaczka PO.

Najchętniej mówiła o rodzinie i dzieciach. Jedna z dziennikarek zapamiętała, że ochoczo odpowiedziała tylko na jedno pytanie: jak jej mąż ugotował zupę rakową. Zamykała się, gdy pytano o in vitro lub o to, co zrobi jako pierwsza dama.

– Miałyśmy wrażenie, że boi się odpowiedzieć na kluczowe pytania, by nie zaszkodzić mężowi, choć ma swoje zdanie – mówi uczestniczka spotkania. W nieoficjalnym kontakcie? – Sympatyczna, ciepła, bezpośrednia.

Krystyna Klaczkowska, szefowa biura Kazimierza Kutza, reżysera i posła PO, ocenia: – Spotkanie nie było dla niej łatwe, ale potrafi wejść w swoją rolę.

[srodtytul]„Nie jestem niewolnicą Isaurą”[/srodtytul]

Kto zna Annę Komorowską od lat, wie, że publiczne wystąpienia to dla niej gehenna. Ma kompleksy dotyczące wyglądu, tuszy, braku stylu i obycia. Bywała z mężem w teatrze, na koncertach, ale od polityki trzymała się z daleka. Najlepiej czuje się w domu na warszawskim Powiślu. W wywiadach podkreśla, że do Pałacu się nie wybiera.

Męża poznała w harcerstwie w 1970 r. – „Była moją szefową” – wspomina Bronisław Komorowski w książce „Prawą stroną” (wywiadzie rzece przeprowadzonym przez Marię Wągrowską). –„Oboje mamy charaktery raczej przywódcze, co jest czasem źródłem kłopotów, a czasami jest szansą”.

Znajomi podkreślają, że choć zgodziła się na rolę matki i żony, ma swoje zdanie. – Nie można o niej powiedzieć „żona swego męża” – mówi jeden z nich.

A marszałek przekonuje na swojej stronie internetowej: „Dzięki Ani mogłem się zająć polityką, ona w tym czasie świetnie kierowała naszym domem, wychowywała pięcioro naszych dzieci”. I podkreśla: „Były takie okresy, gdy ja nie pracowałem. Wtedy do pracy szła Anka”.

Ale o pracy zawodowej Komorowska mówi oszczędnie. Ukończyła filologię klasyczną na Uniwersytecie Warszawskim. Do urodzenia najstarszej córki uczyła w liceum łaciny, a w 1995 r. próbowała sił w biznesie.

W wywiadzie dla „Vivy!” przyznała: „Pracowałam, mając już piątkę dzieci, przez sześć lat. Jednak uznałam, że chcę z tej pracy zrezygnować. Dla dzieci. Żeby być z nimi więcej czasu. Nigdy z tego powodu nie czułam się gorsza. Wiele czołowych polskich feministek uważa, że jeżeli kobieta nie pracuje zawodowo, jest drugiego gatunku. Nie przejmuję się tym”.

Twierdzi jednak, że choć wybrała życie rodzinne zamiast kariery, jest kobietą spełnioną. I że lubi mężowi gotować i piec.

„Pierogi, kakory z zapieczoną soczewicą, marchewką i grzybami, sękacz, no i oczywiście dziczyznę. Jeśli się ją dobrze przygotuje, jest świetna. Najpierw trzeba zapeklować w bejcy i potrzymać, by skruszała” – tak w wywiadzie dla „Dużego Formatu” opowiadała o przysmakach na jej imieninach (nawet dla 130 osób) w domu na Suwalszczyźnie.

Feministki krytykowały spot kandydata PO, w którym żona podaje mu kolację. Zarzucały, że utwierdza stereotyp kobiety, która się poświęca, by mąż mógł robić karierę. Komorowska zaprzeczała w tabloidach, że jest uciśniona. Zapewniała, że mąż obiera nawet ziemniaki na obiad, a kapcie podają sobie na zmianę.

Podkreślała też, że nie jest niewolnicą Isaurą. Gdy dostała zaproszenie na Kongres Kobiet, żartowała w „Super Expressie”: „Jak ja się teraz wyrwę z tej domowej niewoli?”.

[srodtytul]Oswajanie paparazzi[/srodtytul]

Rola potencjalnej pierwszej damy jest dla niej trudna, długo nie chciała się zgodzić, by mąż kandydował. W domu marszałka polityka i politycy są rzadkimi gośćmi, dorosłe już dzieci Komorowskich nie wspierają aktywnie ojca w kampanii i nie chcą być osobami publicznymi. Ludzie, którzy bywają u Komorowskich, podkreślają, że oddziela się tam życie prywatne od polityki, a rodzinne święta i uroczystości są dla najbliższych, nie dla polityków.

Anna Komorowska o polityce mówi niewiele. Najchętniej opowiada o czasach, gdy z mężem działali w opozycji, o drukowaniu podziemnej prasy w ich mieszkaniu, spotkaniach opozycjonistów, internowaniu męża w stanie wojennym. Relacjonuje, jak pojechała na widzenie do Jaworzna, wioząc w paczce m.in. cebulę i czosnek.

A mąż wychwala jej dzielność w książce. Wspomina, że podczas rewizji „zachowywała się jak młoda lwica, bojąc się o zdrowie swoich dzieci. W czasie jednej z rewizji zmusiła całą esbecką ekipę, żeby na usta założyła aseptyczne maski. Powiedziała, że w przeciwnym wypadku nie wpuści ich do pokoju dzieci”.

Do udziału w kampanii zmobilizowała się dopiero po pierwszej turze, kiedy się okazało, że marszałek nie może być pewny zwycięstwa. Pomysł wyszedł od posłanki PO z Zagłębia Beaty Małeckiej-Libery, która jednak zastrzega: – To jej decyzja, jej wybór, nikt jej niczego nie narzucał. Jest bardzo chętna, dokładamy jej spotkań, a ona widzi potrzebę zaangażowania. Widzi, że to ma sens. Że warto.

Dlaczego Anna Komorowska zdecydowała się w końcu zaangażować w kampanię? Osoba z jej otoczenia: – Bo dla rodziny jest w stanie zrobić wszystko.

Żona marszałka ostatnio przechodzi metamorfozę. Fryzjer, kosmetyczka. Tabloid przyłapał ją, jak wychodzi z sali fitness. – Dba o nią stylista – przyznają w sztabie Komorowskiego.

W wywiadach podkreśla, że próbuje oswoić się z paparazzi siedzącymi w krzakach. Do czających się pod domem fotografów wychodzi z kanapkami i pyta, czy byłoby im miło, gdyby ktoś ich śledził.

– Dopiero po pierwszej turze zaczęła się pokazywać na szerszą skalę – zaznacza dr Kamil Fil, specjalista od marketingu politycznego z UMCS. – Chce sprawiać wrażenie osoby kontaktowej, otwartej, sympatycznej. Sygnalizuje, że jako pierwsza dama może być właśnie taka. Z pewnością to ktoś ze sztabu ją ukierunkowuje.

Jan Dworak, były prezes TVP i przyjaciel Komorowskich, zaznacza, że wizerunek żony marszałka z kampanii jest prawdziwy. – Jest autentyczna. Na ekranie telewizora widzę taką Annę Komorowską, jaką znam od lat – zapewnia. – Jeśli zostanie pierwszą damą, będzie wspierać męża. Ale to kobieta, która ma własne zdanie.

Po pierwszej turze Komorowska ruszyła w tygodniowy objazd po regionach Polski, do których nie dotrze mąż. W niedzielę odwiedziła Świętokrzyski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach, a właściwie wystawę zwierząt hodowlanych.

– Dowiedzieliśmy się o wizycie pani Komorowskiej godzinę przed przybyciem – opowiada pracownica ośrodka. Jak się okazało, żonę marszałka zaprosiła na imprezę Marzena Okła-Drewnowicz, szefowa świętokrzyskiej PO.

Wczoraj Anna Komorowska odwiedziła dom seniora w Czeladzi, w sąsiedniej Dąbrowie Górniczej spotkała się z mężem, a potem zawitała do Sosnowca na spotkanie koła gospodyń. Dziś ma odwiedzić Kujawy i Pomorze, a w czwartek Podlasie.

Na spotkania dojeżdża z Warszawy pociągiem (na nogach jest od 6 rano do późnej nocy). Potem wsiada do bronkobusa i objeżdża przygotowane miejsca. – I nie narzeka – podkreśla Małecka-Libera.

Nie składa deklaracji, powtarza to, co już można było przeczytać w jej wywiadach w kolorowej prasie. Wczoraj seniorzy próbowali pytać o politykę, ale niewiele się dowiedzieli. Na pytanie o kontrowersyjnego posła PO Janusza Palikota poradziła, by zmieniać kanał w telewizorze. Co do in vitro, deklarowała poglądy zbliżone do mężowskich.

[srodtytul]Liczy się nazwisko[/srodtytul]

Anna Komorowska nadal jest zagadką. Czy jako pierwsza dama zajmie się pracą charytatywną? – To pytanie do pani Komorowskiej, ale z pewnością świetnie by sobie poradziła w takiej roli. Aktywność społeczna nigdy nie była jej obca – ucina Dworak.

Jaka to była aktywność społeczna? – Nie mam takiej wiedzy – mówi Aleksandra Leo, asystentka Anny Komorowskiej, i odsyła do jej wywiadów. 

Sukcesami żony kandydata nie chcą się też chwalić w sztabie jej męża. Jego rzeczniczka Małgorzata Kidawa-Błońska podkreśla tylko: – Jest szczera, odważna w sądach.

Specjalistka od kreowania wizerunku Joanna Gepfert zaznacza, że w profesjonalnej kampanii po decyzji o starcie w wyborach prezydenckich sztab powinien się zająć rodziną kandydata. – W przypadku Anny Komorowskiej przyszło to późno – uważa. – Jej uaktywnienie w ostatnim etapie kampanii to wynik działania PO zgodnie z zasadą „wszystkie ręce na pokład”. Tu liczy się nazwisko. To co innego, gdy wyborców odwiedza Komorowska, a nie posłowie z regionu.

Joannie Piotrowskiej z portalu Feminoteka.pl tournée potencjalnej pierwszej damy nie przypadło do gustu. – Do tej pory była żoną myśliwego, któremu podaje zupę. Teraz jeździ, spotyka się z kobietami. Odbieram to jako zabieg PR, żeby zachęcić bardziej postępowe kobiety do głosowania na Komorowskiego – komentuje. – Może to i dobrze, że się zaangażowała, a nuż po spotkaniach z kobietami to ona poprosi męża, żeby ugotował zupę. Zamiast tych przebieranek wolałabym jednak, by Komorowski zadeklarował poparcie dla 50-proc. parytetu, niż wykorzystywał żonę do pozyskania wyborczyń.

7 czerwca 58-letnia Anna Komorowska, bezrobotna pani domu, matka piątki dorosłych już dzieci, wsiadła na Dworcu Centralnym w Warszawie w pociąg do Katowic. Jechała na pierwsze w życiu publiczne wystąpienie w roli żony kandydata PO na prezydenta. Sama. W torbie wiozła eleganckie buty. Do Filharmonii Śląskiej dotarła piechotą. Nie towarzyszył jej nikt ze sztabu wyborczego męża, żaden spec od wizerunku, asystent.

[wyimek]Komorowska zapewnia, że mąż obiera ziemniaki, a kapcie podają sobie na zmianę[/wyimek]

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!