W żadnym wypadku. Poparcie, jakiego mu udzieliłem, wynikało z mojego przekonania, że taki jest interes państwa. Niczego w zamian nie oczekiwałem i nie oczekuję.
[b]Grzegorz Napieralski odczuł to bardzo boleśnie. Podobno jest pan teraz persona non grata na Rozbracie. [/b]
Napieralski nie ma powodu do żalu. Jeżeli jest rozsądnym człowiekiem, powinien mieć świadomość własnych ograniczeń i wiedzieć, że się na prezydenta nie nadawał. I nadal się nie nadaje.
[b]Będzie pan kandydował do Senatu za rok? [/b]
Nie wykluczam tego, bo Podlasie jest w większości PiS-owskie. Ale nie wiem, czy będzie mnie uwierać fakt, że z tego okręgu może być trzech senatorów z PiS. Być może wzruszę na to ramionami. Ciągnie mnie do świata akademickiego. Od pewnego czasu wróciłem do tego zawodu. Na razie mogę go wykonywać tylko na marginesie innych zajęć. Ale z chęcią związałbym się z większą liczbą uczelni, oferując im cykl wykładów dotyczących polityki międzynarodowej.
[b]Czy rozmawiał pan ze studentami o rewelacjach WikiLeaks?[/b]
Wspominałem o tym. Moją uwagę zwróciły dwie rzeczy: kompromitująca nieszczelność instytucji amerykańskich i fakt, że poważne amerykańskie media stanęły po stronie WikiLeaks. Mimo że portal został zablokowany przez tajemniczych hakerów, podejrzewam, że etatowo zatrudnianych przez jakieś rządy, najpoważniejsze gazety i tak opublikowały rewelacje WikiLeaks. W tym "New York Times", który oficjalnie popierał w wyborach Baracka Obamę i jest ewidentnie prorządowy. Tymczasem mimo protestów urzędującej administracji przyłożył do tego rękę.
[b]Dlaczego tak się stało? [/b]
Sądzę, że to była demonstracja poparcia dla wolności słowa. Poważni wydawcy i dziennikarze uznali, że opinia publiczna powinna znać te fakty. I uważam, że dobrze się stało.
[b]Czy ujawnienie tych informacji nie zagrozi bezpieczeństwu światowemu? [/b]
Nie sądzę. Nie rozumiem dlaczego tak ostro zareagował Bill Clinton podczas wykładu dla studentów, mówiąc, że będą ginęli ludzie. Nie widzę w dokumentach WikiLeaks niczego takiego. Jedyna informacja, która mnie zaskoczyła to ta, że dyplomaci amerykańscy mieli się zachowywać jak szpiedzy w ONZ. To też jest kompromitujące. Poza tym będzie trochę towarzyskich kłopocików, bo ci dyplomaci amerykańscy, którzy pisali o europejskich przywódcach, teraz będą się musieli z nimi spotykać. I to wszystko.
Mam zresztą wrażenie, że WikiLeaks stosuje autocenzurę, bo zamazuje ważne dane. Być może dlatego te materiały są ujawniane stopniowo, bo oni sprawdzają, co im wpadło w ręce.
[b]A bał się pan, że w dokumentach z Polski może być coś z czasów, gdy pan był szefem MSZ? [/b]
Nie. Jeżeli chodzi o moje opinie czy oceny, to proszę uprzejmie, mogą być ujawnione. Wręcz byłbym z tego bardzo zadowolony, bo natychmiast upadłaby teza, że nasz rząd o prowadził politykę wobec USA na kolanach.
[i]rozmawiała Eliza Olczyk[/i]