Na rondzie Ofiar Katastrofy Smoleńskiej zebrało się około stu osób. Mieli ze sobą biało-czerwone flagi z czarnymi wstążkami, a na kurtkach i płaszczach naklejki "Smoleńsk 2010. Pamiętamy". O 8:41 w mieście zawyły syreny alarmowe, zatrzymały się autobusy i tramwaje.
- Lech Kaczyński to był mój prezydent, musiałem tutaj przyjść - powiedział Bogusław Gajlon, który do centrum przyjechał z odległego osiedla na prawobrzeżu Szczecina. - Nie chciałem żeby lecieli, bałem się, że coś złego się wydarzy, bo nie ufam tamtej stronie. Potem nie mogłem uwierzyć w wiadomości ze Smoleńska.
Zebrani odśpiewali "Jeszcze Polska nie zginęła" i zmówili modlitwę "Ojcze nasz", później radny Leszek Duklanowski odczytał okolicznościowy list od prezesa PiS JArosława Kaczyńskiego. Wieńce, kwiaty i znicze zostały złożone w centralnym punkcie placu. Mieszkańcy okolicznych kamienic obserwowali uroczystość z okien. - Przyszedłem, aby przekazać Polakom wyrazy współczucia, w imieniu swoim, ale też wszystkich żołnierzy z jednostki, którą dowodzę - powiedział "Rz" generał Rainer Korff, dowódca Wielonarodowego Korpusu NATO "Północ-Wschód".