– Nie ma mowy o przypadku. Ktoś chciał wywołać strach i komplikacje w dniu wyborów – podkreśla podkomisarz Sławomir Konieczny, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim. W niedzielę rano przed jednym z lokali w tym mieście znaleziono kartonowe pudło, z którego wystawały druty. Wewnątrz był zegarek i kilka przedmiotów mających zwiększyć ciężar pakunku. Lokal wyborczy został otwarty dopiero o 9.30, czyli dwie i pół godziny później, niż pierwotnie zakładano.
Alarm bombowy zakłócił też wybory w Lublinie. Przed południem na szkolnym ogrodzeniu w okolicy dwóch lokali wyborczych znaleziono pudełko. – Wystawały z niego jakieś podejrzane zwoje kabli. Wyglądało to na
ładunek wybuchowy – opowiada Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. Ten także okazał się atrapą. Monitoring wykazał, że podejrzaną paczkę zostawił 70-letni Józef S. z Lublina.
Policja zatrzymała też Polaka mieszkającego w Wielkiej Brytanii, który w sobotę wieczorem zadzwonił na policję, informując o bombie w jednej z komisji wyborczych w Warszawie.
40-latek był pod wpływem alkoholu, tłumaczy, że był to żart.