Ale greccy piłkarze rozmawiać o tym nie mają ochoty. We wtorek rzecznik federacji nie wytrzymał przy drugim pytaniu o Merkel i poprosił, żeby już dać spokój, bo futbol jednak lepiej się miewa bez polityki. Dziennikarz „The Sun" ciągle jednak nie miał nic chwytliwego do artykułu, więc nie odpuszczał. – Chyba jednak nie da się oddzielić polityki od futbolu. Jednak to oni zaczęli wojnę światową, prawda? Nie ma to znaczenia? – pytał. – Nie – odpowiedział mu Georgios Samaras, z taką miną jakby chciał jeszcze do tego „nie" dołożyć jakiś międzynarodowy znak przyjaźni.
Samaras ma tego pecha, że się nazywa jak lider partii, która właśnie wygrała wybory w Grecji, więc tabloidy, chce czy nie chce, jakoś go w to zamieszanie wciągną. Najlepiej wybrnął wczoraj Kostas Katsouranis, który na kolejną próbę wydobycia z piłkarzy jakiegoś smacznego cytatu o kryzysie i Niemcach, odpowiedział ze stoickim spokojem. – Za jakieś dwie, trzy godziny będziemy już mieli nowy rząd i premiera, pana Antonisa Samarasa, więc jak pan chce coś politycznego, proszę dzwonić do niego.
„Kara, Kara"
Ale mecz z Niemcami jednak będzie gorący od podtekstów, choć piłkarze nie pozwolą, by coś prowokacyjnego wymknęło im się oficjalnie, a wielu z nich, jeśli już opuszczało ligę grecką, to w ostatnich latach głównie dla Bundesligi.
Grecy przyznają, że swoje za uszami mają, ale zupełnie nie rozpoznają swojego kraju w tym, co się o nich w Niemczech mówi i pisze. Nie poznają kraju, w którym się od rana do nocy kombinuje przy butelce ouzo, bo pracują po kilkanaście godzin dziennie za kilkaset euro.
Greckiej federacji nie spodobał się też artykuł w „Sueddeutsche Zeitung" opisujący hotel reprezentacji w Jachrance. Że rodzinny, a nie wytworny, że kto chce, może tam wynająć pokój. Nie ma w tym artykule wielkich złośliwości, ale teraz niewiele trzeba. A federacja nie wynajęła tego hotelu dlatego, że był tani, tylko po prostu jej się spodobał. I nie zamknęła go dla innych turystów nie dlatego, że jej nie było stać na wykupienie wszystkich pokoi, tylko chciała żeby tu było czuć codzienne życie. I zupełnie jej nie przeszkadza, że okoliczne dzieci krzyczą w recepcji do Giorgosa Karagounisa „Kara, Kara!" jak do starego znajomego i domagają się autografów.
Tylko dziennikarze nie mają tu wstępu, Grecy są na każde zawołanie na konferencjach w Legionowie, ale w Jachrance chcą mieć spokój. Dziennikarzy greckich jest na Euro niespełna 40. Niemcy dla swoich potrzebowali w Gdańsku dodatkowego centrum medialnego na 350 osób. Ale jeszcze jedno zwycięstwo i hala w Legionowie może przestać wystarczać.