Putin musi przegrać

Zachód nie był świadomy, ?że Polska wciąga go w wielką rozgrywkę z Rosją – uważa dyrektor paryskiej ?Fundacji Badań Strategicznych(FRS).

Publikacja: 24.03.2014 01:00

Putin musi przegrać

Foto: AFP

Unijne sankcje nałożone na Rosję za aneksję Krymu są wręcz symboliczne. Skąd taki strach w Europie przed Rosją?

Camille Grand:

Te sankcje to coś więcej niż symbol. Uderzą mocno w gospodarkę Rosji, bo zachodni inwestorzy, zachodnie banki w obawie przed dalszym zaostrzeniem stosunków z Moskwą nie będą chcieli się tam angażować. Unia postawiła na stopniową eskalację sankcji w nadziei, że Władimir Putin się opamięta, co moim zdaniem jest nieco naiwne. Jednak to nie jest spowodowane strachem przed Rosją, ale raczej mechanizmem działania Unii, w której aby nałożyć sankcje, potrzebna jest jednomyślność. I tu zderzamy się z sumą bardzo potężnych interesów poszczególnych krajów Wspólnoty: Francuzi nie chcą rezygnować z wielkich kontraktów strategicznych, np. dostawa okrętów desantowych Mistral, Cameron w roku wyborczym obawia się ucieczki rosyjskich oligarchów z londyńskiej City, Niemcy nie chcą stracić ogromnych inwestycji w Rosji. Tak samo było z Iranem, wobec którego realne sankcje Bruksela nałożyła dopiero po dziesięciu latach trudnych dyskusji.

Tak długo trzeba będzie czekać także i w tym przypadku?

Nie sądzę. Od wybuchu kryzysu Putin cały czas grał na zaostrzenie kryzysu. Po upadku Janukowycza mógł próbować dojść do porozumienia z nowym ukraińskim rządem, a wybrał uderzenie na Krym. Potem mógł wstrzymać referendum na Krymie, a je przyspieszył. Nie musiał natychmiast anektować półwyspu, a to zrobił. Dlatego obawiam się, że znów wybierze radykalne rozwiązanie, na przykład w sprawie    Naddniestrza lub wschodnich regionów Ukrainy. Wtedy Unia nie będzie miała wyboru: musi nałożyć poważne restrykcje.

Pytanie, czy będą skuteczne?

Europejczycy nie doceniają możliwości, jakimi dysponują, aby uderzyć w rosyjską gospodarkę. Rosja jest jedynie regionalną potęgą, ma dochód narodowy wielkości Holandii. Jest niezwykle zależna od eksportu ropy, gazu i innych surowców. Zachód ma więc o wiele większe możliwości nacisku na Rosję, niż kiedyś miał na Związek Radziecki. To już teraz widać po tym, w jaki sposób załamała się moskiewska giełda, rubel. Putin co prawda na to na razie nie zwraca uwagi, ma mentalność sowiecką i jest otoczony ludźmi, którzy myślą jak on. Ale kiedy sankcje doprowadzą do głębokiego kryzysu w Rosji, będzie musiał się cofnąć, bo rosyjskie społeczeństwo popiera jego reżim nie tylko dlatego, że odtwarza imperium, ale także dlatego, że zapewnia pewną zamożność klasie średniej.

Kreml zapowiada jednak w takim przypadku odwet. Na ile ucierpi Zachód?

Wojna handlowa z Rosją byłaby o wiele mniej kosztowna niż operacja ratowania Grecji. Ta ostatnia postawiła przed Unią problem wręcz egzystencjalnego przetrwania Wspólnoty. W przypadku Rosji mamy do czynienia z istotnymi, ale jednak tylko punktowymi kosztami dla krajów zachodnich, takimi jak: mniejsze inwestycje dla londyńskiej City, mniejszy eksport dla polskich producentów żywności czy zerwane kontrakty dla francuskich stoczni w Saint-Nazaire.

Agresywna polityka Putina wobec Ukrainy poprawia jego krajowe notowania

Arsenij Jaceniuk ogłosił w piątek w Brukseli, że celem Ukrainy jest uzyskanie pełnego członkostwa w Unii Europejskiej. To realne?

Dziś w żadnym dużym kraju Unii nie ma gotowości do jej poszerzenia, w szczególności o tak duży kraj jak Ukraina. To wynika z kryzysu, ze wzrostu poparcia dla ugrupowań populistycznych. Jednak podpisując układ stowarzyszeniowy, Ukraina znalazła się w sytuacji Polski z 1990 r., dla której integracja z Unią też była jasnym, choć zdawałoby się nierealnym celem. A jednak 15 lat później uzyskaliście członkostwo we Wspólnocie. Tak samo może być z Ukrainą, jeśli wykorzysta stowarzyszenie do zasadniczej okcydentalizacji kraju.

Do tego potrzebne byłoby jednak ogromne zaangażowanie Unii na Ukrainie. Bruksela jest na to gotowa?

Myślę, że tak. Europejczycy zrozumieli, że zawierając umowę o stowarzyszeniu z Ukrainą, biorą na siebie bardzo dużą odpowiedzialność. Do grudnia zeszłego roku tak nie było. W większości państw Unii panowało przeświadczenie, że porozumienie z Kijowem ma drugorzędne znaczenie, że to taka techniczna umowa. Tylko Rosjanie i Ukraińcy od razu zrozumieli, że tu chodzi o wielką rozgrywkę geopolityczną, o określenie dokąd sięgają wpływy Zachodu.

Dlaczego Rosjanie byli bardziej przenikliwi?

Putin myśli w kategoriach zero-jedynkowych: jeśli ktoś zyskuje, ktoś musi stracić. Inaczej nie potrafi. Nie rozumie, że zacieśnienie współpracy między Ukrainą i Unią może też być korzystne dla Rosji i pomóc w jej modernizacji. Dlatego od razu uznał, że z Unią toczy się wielka rozgrywka geopolityczna i temu podporządkował swoją strategię na Ukrainie.

Kto w tej rozgrywce zwycięża?

Po tym, co zrobił na Krymie, Putin musi w długim okresie przegrać. Ma teraz tylko dwie opcje. Albo będzie w dalszym ciągu działał radykalnie, co doprowadzi Rosję do coraz większej izolacji od reszty świata. Albo wstrzyma naciski na Ukrainę, Mołdawię i Gruzję, co będzie oznaczało upadek jego wielkiego projektu odbudowy rosyjskiego imperium, bo po tym, co się stało, kraje te stały się bardzo antyrosyjskie. Co prawda Putin gra znacznie lepiej od Zachodu, ale ma zdecydowanie gorsze karty. Jeśli Unia nie popełni kardynalnych błędów, musi wygrać.

Mówi pan, że do grudnia większość krajów zachodnich nie zdawała sobie sprawy ze znaczenia umowy stowarzyszeniowej. Polska, która, wraz ze Szwecją lansując program Partnerstwa Wschodniego, już w 2009 r. wiedziała, jak ważny to projekt. Czy Unia nieświadomie dała się wciągnąć przez polskie władze w wielką rozgrywkę z Rosją?

W Unii rzeczywiście nigdy nie doszło do poważnej dyskusji, jaka ma być nasza polityka wobec Ukrainy. Przed szczytem w Wilnie (listopad 2013 r. – red.) takie kraje, jak Francja czy Włochy uważały, że polski pomysł Partnerstwa Wschodniego ma sens, ale nie przywiązywały do niego zbytniej wagi. Polska dyplomacja natomiast od razu miała jasny, precyzyjny plan, który konsekwentnie wdrażała. Dlatego przy pewnym poparciu Niemiec i Szwecji to Polska rzeczywiście miała największy wpływ na politykę wschodnią całej Unii.

Przywódcy Francji czy Włoch nie mają pretensji do Polski, że wciągnęła ich w tak zasadniczy spór z Putinem?

Nie sądzę. Francuskie elity już wcześniej straciły całą sympatię do Rosji. Hollande, w przeciwieństwie do Chiraca czy Sarkozy'ego, nie lubi Putina. To efekt jego działań jeszcze przed kryzysem na Ukrainie: budowy autorytarnego państwa, obrony reżimu Assada w Syrii. Przez wiele lat zachodni przywódcy    bardzo chcieli budować partnerskie stosunki z Rosją. Teraz okazało się to jednak niemożliwe. Konflikt na Ukrainie w tym sensie jest więc cezurą. To nie jest zimna wojna: Kreml jest za słaby, aby zaatakować Zachód. Ale okazuje się, że mamy sąsiada, który myśli kategoriami XIX-wiecznych podbojów, a nie globalnej współzależności XXI wieku. Z perspektywy Rosji to tragiczny błąd, bo jak mówi Zbigniew Brzeziński: albo Rosja będzie przyjacielem Zachodu, albo stanie się satelitą Chin. Ale nie pozostaje nam nic innego, jak pogodzić się z tym, że Moskwa nie przyjmuje tego do wiadomości.

Unijne sankcje nałożone na Rosję za aneksję Krymu są wręcz symboliczne. Skąd taki strach w Europie przed Rosją?

Camille Grand:

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!