Kiedy kpt. Józef Krzyczkowski, ps. Szymon, któremu podlegały oddziały partyzanckie AK we wschodniej części Puszczy Kampinoskiej, dotarł do Dziekanowa Polskiego, długo nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Wprawdzie zwiadowcy donieśli mu, że w tej podwarszawskiej wsi zupełnie otwarcie, za zgodą Niemców, zatrzymali się polscy żołnierze w przedwojennych mundurach i z orzełkami na rogatywkach, ale „Szymon" spodziewał się raczej gestapowskiej prowokacji niż tego, że relacje te okażą się prawdziwe. Tymczasem na miejscu rzeczywiście zastał liczący blisko 900 żołnierzy oddział, świetnie wyszkolony i uzbrojony, dysponujący własną kawalerią, szwadronem ckm-ów i licznym taborem. Zewsząd dobiegał język polski okraszony śpiewnym kresowym akcentem.