[b]Rz: 7 czerwca odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Socjaldemokraci tym razem wygrają?[/b]
W Europie mamy 27 rządów. 19 z nich to rządy centroprawicowe. My, socjaldemokraci, jesteśmy w 19 krajach w opozycji lub pełnimy rolę mniejszościowego partnera koalicyjnego. To musi się zmienić. Europejczycy zaczynają powoli rozumieć, że za politykę gospodarczą ostatnich lat, która doprowadziła do głębokiego kryzysu gospodarczego i finansowego w Europie, odpowiedzialny jest blok liberalno-konserwatywny. Dziś wyborcy zaczynają szukać politycznej alternatywy. Napawa mnie to optymizmem i nadzieją, że w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobędziemy więcej głosów niż w poprzednich latach, a europejscy konserwatyści stracą przewagę. Na naszą korzyść działa także to, że brytyjscy konserwatyści zamierzają opuścić Europejską Partię Ludową (EPP). W konsekwencji EPP straci wiele mandatów.
[b]Można powiedzieć, że kryzys opłaci się lewicy?[/b]
Oczywiście. To jest kryzys radykalnie rynkowego kapitalistycznego układu gospodarczego. My, socjaldemokraci, bronimy innego systemu. Nazwałbym go demokracją rynkową. Sprzeciwiamy się wolnej grze sił rynkowych. Mamy szanse dotrzeć z tą koncepcją do ludzi. Zresztą niech pani posłucha, co teraz, w czasach kryzysu, mówią konserwatywni politycy, tacy jak Nicolas Sarkozy i Angela Merkel. To program socjaldemokratyczny w swej najczystszej formie. Kontrola rynków finansowych, upaństwowienie banków. Wyborcy jednak nie dadzą się oszukać. Wolą oryginał od kopii.
[b]Wyrasta wam jednak drugi przeciwnik. Eurosceptycy rosną w siłę. Jest choćby szef Libertasu, irlandzki miliarder Declan Ganley.[/b]