Z ulgą wróciliśmy do starych sporów

Kandydat PiS po katastrofie ma swego rodzaju roszczenie moralne do tego, co wolno, a czego nie w kampanii. To utrudniać może sytuację wszystkim jego konkurentom – mówi socjolog Andrzej Rychard

Publikacja: 04.05.2010 01:10

Z ulgą wróciliśmy do starych sporów

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Rz: Politycy byli bardzo wyciszeni po katastrofie pod Smoleńskiem. Czekali na zakończenie wszystkich uroczystości pogrzebowych, żeby wrócić do starych nawyków wzajemnych bezpardonowych ataków?

Politycy są po prostu ludźmi. Katastrofa pod Smoleńskiem dotknęła całe społeczeństwo i politycy czuliby chyba niestosowność innych zachowań niż takie wyciszone. A nawet jeżeli tak nie czują, to na pewno zdają sobie sprawę, że demonstrowanie innej postawy byłoby rujnujące dla ich wizerunku.

Oczywiście nie twierdzę, że ta cisza będzie trwała wiecznie, bo jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej i chcąc nie chcąc, trzeba będzie zacząć w niej uczestniczyć.

Czy był pan zaskoczony, że tak dużo ludzi demonstrowało żałobę po katastrofie pod Smoleńskiem, przychodząc pod Pałac Prezydencki, na trasy przejazdu trumien i na uroczystości żałobne?

Zaskoczony to za mocno powiedziane, ale rzeczywiście nie sądziłem, że ta katastrofa zmobilizuje tak wiele osób. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej uważam to za rzecz normalną.

Przecież nawet gdyby w tych manifestacjach żalu brali udział wyłącznie zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości – a jestem na 100 procent pewien, że tak nie było – to sami oni wystarczyliby, żeby zrobić taki tłum.

Co tych wszystkich ludzi zmusiło do wyjścia na ulice?

Przypuszczam, że skala dramatu. Ta katastrofa pochłonęła prawie 100 ofiar i samo to robi już wrażenie.

A do tego dochodzi fakt, że wydarzyła się w symboliczną rocznicę mordu w Katyniu. To wszystko wywołało u wielu ludzi stan napięcia emocjonalnego i sprawiało, że postrzegali ofiary tej katastrofy jak osoby, które zginęły bohaterską śmiercią. Dopiero teraz ta optyka się zmienia i coraz częściej patrzymy na tę katastrofę jak na nieszczęśliwy wypadek, do którego doszło najprawdopodobniej w wyniku błędnych decyzji.

Ale większość Polaków nie lubiła prezydenta. A polityków – jak wynika z badań – od dawna traktujemy jak zło konieczne. Skąd więc ta demonstracyjna żałoba?

Myślę, że przede wszystkim chodziło o zademonstrowanie przywiązania do urzędu prezydenta. Do tego dochodzi symbolika katyńska, która podwyższała poziom emocji w tej żałobie. W takiej sytuacji kwestie lubienia lub nie zeszły na plan dalszy. Zresztą prezydent Lech Kaczyński, choć na początku kojarzony bardzo blisko z PiS, od pewnego czasu w świadomości społecznej stawał się coraz bardziej odrębnym ośrodkiem politycznym.

Prezydent Lech Kaczyński, choć na początku kojarzony bardzo blisko z PiS, od pewnego czasu w świadomości społecznej stawał się coraz bardziej odrębnym ośrodkiem politycznym

Czy po katastrofie nasza scena polityczna będzie inna niż przed nią?

W czasie żałoby żyliśmy w przekonaniu, że katastrofa z 10 kwietnia unieważniła dotychczasową politykę i spory polityczne. Ale nie ma żadnych podstaw, żeby tak twierdzić. Co najwyżej podziały będą się inaczej manifestować. Zresztą spory rozpoczęły się już w dniach żałoby. Wszyscy pamiętamy dyskusję na temat pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Zauważyłem, że system społeczny bardzo szybko odnalazł się w tym sporze mimo żałoby.

Widać było, że wszystko zaczęło „wracać do normy”, bo można było powrócić do starych tożsamości, uważanych przez niektórych za zakłócone.

Co pan ma na myśli?

Przypuszczam, że część zwolenników PiS nie do końca komfortowo czuła się w sytuacji, gdy osoby uważane za przeciwników tej partii dołączyły do żałoby po katastrofie, która w największym stopniu dotknęła właśnie tę partię. Sądzę, że druga strona czuła się niekomfortowo, że zwolennicy PiS i prezydenta Lecha Kaczyńskiego tak mocno eksponowali uroczystości pogrzebowe. Dlatego gdy się pojawił impuls, że można powrócić do utartych kolein, starych sporów, system wszedł w to z dużą ochotą. To też jest dowód, że stare podziały nie odeszły i część osób uznała, że lepiej się odnajduje w tych starych tożsamościach.

Czy sądzi pan, że emocje, które wybuchły po katastrofie, mogą być teraz wykorzystywane przez polityków?

Byłbym ostrożny z określeniem „wykorzystywane”. Politycy chyba się nauczyli, że jeszcze nie czas na instrumentalne traktowanie tragedii smoleńskiej. Ale pewnie się od tego nie ustrzeżemy, choć zgadzam się z ocenami, że raczej należy się tego spodziewać po politykach drugiego szeregu, zaplecza, a nie pierwszoplanowych. Z całą pewnością katastrofa pod Smoleńskiem będzie obecna w tej kampanii.

Czy sądzi pan, że kandydat PiS może liczyć na lepszy wynik z tego powodu?

Nie jestem przekonany. Dla mnie zasadnicze pytanie brzmi, czy w kampanii prezydenckiej odżyje spór między zwolennikami IV RP i jej przeciwnikami. To jest dosyć wygodna koleina i nie wykluczam, że przeciwnicy PiS będą przypominali to hasło. Ale przypuszczam, że partia Jarosława Kaczyńskiego będzie chciała schodzić z linii ciosu. Pytanie, czy PiS będzie miało coś w zamian, inny przekaz, który będzie chciało uruchomić w tej kampanii. Do tej pory nie widziałem żadnych sygnałów, że tak będzie.

Czy kandydat PiS nie będzie starał się raczej nawiązać do podziału na Polskę liberalną i solidarną?

Chyba to miał na myśli Jarosław Kaczyński, mówiąc o kontynuowaniu dzieła brata.

Rzeczywiście, to może być element kampanii. Ale czy to wystarczy, żeby porwać wyborców? W 2007 roku próba przypomnienia tych haseł rozminęła się z oczekiwaniem społeczeństwa, bo ludzie akurat w tym czasie poprawili swój status materialny.

Wtedy byliśmy w samym środku prosperity, a teraz mamy kryzys.

To prawda, ale nastroje ekonomiczne nie są tak radykalnie złe. Na dodatek cały czas mamy w pamięci, że Polska w sporym stopniu umknęła kryzysowi ekonomicznemu, bo wiedzieliśmy, w jakich trudnościach znaleźli się np. Węgrzy czy Grecy. To może spowodować pewną trudność w dopasowaniu haseł socjalnych do odczuć społecznych. Szczególnie że ludzie, którzy chodzą głosować, są statystycznie lepiej wykształceni niż osoby bierne politycznie, a więc często lepiej się mają pod względem materialnym. Z drugiej strony wiemy też, że nieco częściej do głosowania chodzą ludzie starsi. Widać więc, że w tej kampanii będzie bardzo wiele niewiadomych.

A czy to dobrze, że Jarosław Kaczyński będzie walczył o urząd prezydenta?

Kandydatura Jarosława Kaczyńskiego nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Nie widzę innej osoby w PiS, która mogłaby stanąć do tej walki. Gdyby to był normalny czas, to PiS mogłoby podjąć próbę przebudowy przekazu, żeby przyciągnąć nowych wyborców i wówczas postawić na inną osobę. Ale w obecnej sytuacji jest to niemożliwe.

Po katastrofie niektóre sondaże pokazały wzrost poparcia dla PiS. Czy Jarosław Kaczyński będzie chciał podsycać emocje, które panowały w dniach żałoby, i na tym próbować budować sukces?

Nie wydaje mi się, żeby przyrost poparcia dla PiS był wystarczająco duży i trwały, żeby zapewnić tej partii sukces. Ale nie wykluczam, że Kaczyński zechce podtrzymywać grę na emocjach. Stoi przed wyborem: albo zbuduje zupełnie nowy wizerunek PiS, przedstawiający tę partię jako ugrupowanie nie tylko socjalne, ale też sympatyczne, mniej agresywne, albo będzie podtrzymywał emocje z dni żałoby. Problem w tym, że oba wyjścia są złe. Jeżeli Kaczyński postawi na podsycanie emocji żałoby, natychmiast uruchomi mobilizację drugiej strony, co może się skończyć podobnym wynikiem wyborczym jak w 2007 roku. A na zbudowanie nowego wizerunku PiS jest już za mało czasu. Niemniej jednak jest bardzo poważnym kandydatem w tych wyborach. Otóż kandydat PiS po katastrofie ma swego rodzaju roszczenie moralne do tego, co wolno, a czego nie w kampanii, ma relatywnie największą swobodę ustalania pola i przedmiotu sporu. To utrudniać może sytuację wszystkim jego konkurentom, a w ostatecznym rachunku szanse kandydata PiS zależą od tego, przez jaką część społeczeństwa owo roszczenie moralne do „zdefiniowania” kampanii uznane zostanie za zasadne, a przede wszystkim od tego, czy zostanie uznane za zasadne przez grupy poza tradycyjnym, “twardym” elektoratem PiS.

Jak przebiegnie kampania prezydencka?

Kandydaci tacy jak Grzegorz Napieralski z SLD czy Waldemar Pawlak z PSL nie odegrają w tej kampanii istotnej roli. Zasadnicza walka rozegra się między kandydatami PiS i PO. A sądząc po sondażach, dziś bardziej prawdopodobne jest zwycięstwo Bronisława Komorowskiego.

Rz: Politycy byli bardzo wyciszeni po katastrofie pod Smoleńskiem. Czekali na zakończenie wszystkich uroczystości pogrzebowych, żeby wrócić do starych nawyków wzajemnych bezpardonowych ataków?

Politycy są po prostu ludźmi. Katastrofa pod Smoleńskiem dotknęła całe społeczeństwo i politycy czuliby chyba niestosowność innych zachowań niż takie wyciszone. A nawet jeżeli tak nie czują, to na pewno zdają sobie sprawę, że demonstrowanie innej postawy byłoby rujnujące dla ich wizerunku.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!