Czy komunikaty rosyjskiej wieży lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, jakie 10 kwietnia przed lądowaniem otrzymały załogi Tu-154 i jaka-40, były podobne? I czy obie załogi dostały od kontrolerów przyzwolenie, by zejść na wysokość 50 metrów?
Jak dowiedziała się „Rz”, z informacji, które podczas przesłuchania przekazał śledczym wojskowym pilot jaka-40 por. Artur Wosztyl, wynika, że dostała taką samą komendę, jaką mieli otrzymać piloci prezydenckiego tupolewa.
Wosztyl był przesłuchiwany trzykrotnie. W połowie kwietnia podał śledczym tę informację. Co wynika z jego zeznań?
Jakiem-40 do Smoleńska przylecieli 10 kwietnia dziennikarze na mające się odbyć uroczystości katyńskie. Samolot wyleciał z Warszawy ok. godz. 5.30, w Smoleńsku wylądował ok. 7.20. Według informacji „Rz” por. Wosztyl zeznał, że rosyjski kontroler, który sprowadzał samolot na ziemię, pozwolił załodze jaka-40 zniżyć się do 50 m. Jednak ten komunikat wzbudził wątpliwości pilota. Dlaczego? Bo na lotnisku Siewiernyj wysokość, na jakiej należy podjąć decyzję, czy lądować, wynosi 100 m (tak jest w dokumentacji lotniska). – Wątpliwości pilota jaka-40 wzbudziło też to, że rosyjska wieża używała lotniczego slangu, nie do końca zrozumiałego dla polskiej załogi – twierdzi informator „Rz”.
Informację o zgodzie na zniżenie się do 50 m – według innego naszego źródła – potwierdził śledczym także technik z jaka.