Kotliński z Ruchu Palikota w rejestrach SB

Roman Kotliński miał zostać pozyskany jako TW „Janusz”. Podpisał zobowiązanie. Nie przyznał się do tego w oświadczeniu lustracyjnym

Aktualizacja: 15.10.2011 01:58 Publikacja: 15.10.2011 01:56

Kotliński z Ruchu Palikota w rejestrach SB

Foto: ROL

Roman Kotliński

, lider listy Ruchu Palikota w Łodzi, który zdobył właśnie mandat poselski, nie ujawnił w oświadczeniu lustracyjnym, że w 1989 r. podpisał zobowiązanie dla Służby Bezpieczeństwa. Z SB spotykał się jako młody kleryk Wyższego Seminarium Duchownego (WSD) we Włocławku. Został zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie Janusz.

Werbunek na koniec komuny

W Instytucie Pamięci Narodowej zachowała się szczątkowa dokumentacja kontaktów TW „Janusza" z SB – tzw. teczka personalna. Nie zachowała się teczka pracy. W raporcie z 18 kwietnia 1990 r. widnieje adnotacja: „teczkę pracy zbrakowano (zniszczono – red.) za protokołem z dnia 1989.12.18 w związku z informacją o zmianie zainteresowań pionu SiA w styczniu br.". Wspomniany pion to Wydział Studiów i Analiz, następca prawny osławionej czwórki, czyli wydziału IV SB zajmującego się zwalczaniem religii.

Mimo zniszczenia części dokumentów na podstawie teczki personalnej można odtworzyć proces werbunkowy.

Z zachowanych dokumentów wynika, że Roman Kotliński miał założony tzw. TEOK o numerze 56 729. Była to tzw. teczka ewidencji operacyjnej księdza. Służba Bezpieczeństwa zakładała ją każdemu seminarzyście i aż do upadku komunizmu prowadziła w niej dokumentację każdego katolickiego duchownego w Polsce. W TEOK gromadzono informacje o ścieżce kariery, ale również dane o nałogach czy sprawach obyczajowych przydatnych przy werbunku.

Kotlińskiego do współpracy wytypował w kwietniu 1989 r. podoficer SB starszy sierżant Henryk Marczewski. Trwały już wtedy obrady Okrągłego Stołu i duchowni współpracujący z SB masowo zrywali tę współpracę.

Kotliński podpisał zobowiązanie dla SB o zachowaniu tajemnicy 29 marca 1989 r., już na pierwszym tzw. rozpoznawczym spotkaniu z funkcjonariuszem SB. To dało sierż. Marczewskiemu podstawę, by wystąpić o zgodę na jego werbunek i rejestrację jako TW.

Do formalnego pozyskania Kotlińskiego doszło 27 kwietnia 1989 r. w Kłodawie, skąd pochodził. „Podczas przeprowadzonej rozmowy wymieniony odpowiadał szczegółowo na postawione pytania, chociaż nie wypowiedział się sam na poszczególne problemy. Nie odciął się od współpracy z nami, napisał zobowiązania o zachowaniu rozmów w tajemnicy. TW zobowiązał się do przekazywania nam informacji pomocnych w rozeznaniu aktualnej sytuacji w WSD. Zobowiązał się także do punktualnego i systematycznego stawiania się na umówione spotkania" – raportował funkcjonariusz SB.

Kotlińskiemu nadano pseudonim Janusz i zarejestrowano go pod numerem WL 8969 jako tajnego współpracownika. Werbunek został zatwierdzony osobiście przez szefa włocławskiej czwórki ppłk. M. Łowickiego.

Groźba utraty mandatu?

Niespełna rok później, 2 marca 1990 r., kiedy upadł komunizm i priorytety służb specjalnych się zmieniły, SB nadal nie chciała rezygnować z tajnego współpracownika. Funkcjonariusz, który go prowadził, planował zmienić jedynie priorytety z inwigilacji Kościoła na inwigilację świeckich.

Jednak dwa miesiące później ten sam funkcjonariusz zanotował: „w związku z rozwiązaniem Służby Bezpieczeństwa z dniem 17.04.1990 zostaje zakończona współpraca z t. w.".

Kotliński naukę w seminarium włocławskim przerwał. Dokończył ją w Łodzi. Wyświęcony został w 1993 r. Księdzem był zaledwie trzy lata. Porzucił stan kapłański i się ożenił. Napisał autobiograficzną trylogię „Byłem księdzem" i został najbardziej znanym antyklerykałem w Polsce. Wydaje skrajnie antyklerykalny tygodnik „Fakty i Mity". Założył partię Racja i bezskutecznie ubiegał się o mandat parlamentarny – zyskał go dopiero w ostatnich wyborach, gdy związał się z Ruchem Janusza Palikota.

Na swoich listach Ruch Palikota miał największą po SLD liczbę kandydatów na parlamentarzystów, którzy w oświadczeniach lustracyjnych przyznali się do związków z tajnymi służbami PRL. Kotliński tego nie zrobił – w swoim oświadczeniu twierdzi, że nie współpracował z SB.

Pion lustracyjny IPN nie sprawdzał jeszcze jego oświadczenia. – Procedurę weryfikacji będziemy mogli rozpocząć, gdy dostaniemy z Państwowej Komisji Wyborczej oświadczenia kandydatów – mówi szef pionu prokurator Jacek Wygoda.

Gdyby sąd uznał Kotlińskiego za kłamcę lustracyjnego, grozi mu utrata mandatu oraz biernego prawa wyborczego i zakaz pełnienia funkcji publicznych od trzech do dziesięciu lat.

Kotliński zaprzecza, jakoby współpracował z SB. – Miałem tylko jedno spotkanie z funkcjonariuszem SB. Rzeczywiście coś podpisałem, prosił mnie o to funkcjonariusz, mówiąc, że w innym wypadku nie dostanie zwrotu kosztów delegacji. To było moje pierwsze i ostatnie spotkanie. Jeśli dokumenty mówią coś innego, to znaczy, że zostały sfałszowane – mówi „Rz".

Wyjaśnienia Kotlińskiego nie zgadzają się z tym co napisano w aktach

Wyjaśnienia Kotlińskiego tylko częściowo zgadzają się dokumentami zgromadzonymi w IPN. Z raportów funkcjonariusza wynika bowiem, że Kotliński spotkał się z nim więcej niż raz. Do pierwszego spotkania doszło 27 marca w Kłodawie skąd pochodził Kotliński. Nie było to jednak, jak utrzymuje w 1987 roku, kiedy był na pierwszym roku seminarium lecz w 1989, kiedy był klerykiem trzeciego roku. Wtedy to Kotliński napisał odręcznie zobowiązania przechowywane w jego teczce personalnej. Do kolejnego spotkania według dokumentów miało dojść 27 kwietnia 1989. Funkcjonariusz SB odnotował wtedy, że „pracownik spotyka się z t.w. w jego mieszkaniu podczas przerw w nauce (lub innym uzgodnionym miejscu), przejmując rozmowę na per ty". Jak ustaliła „Rz" funkcjonariusz Henryk Marczewski, który miał zwerbować Kotlińskiego po upadku komunizmu skończył szkolę oficerską w Legionowie i przeniósł się do policji. Pracuje w niej do dziś ale odmawia kontaktów z mediami.

Jak powiedział nam duchowny z diecezji włocławskiej proszący o anonimowość nieprawdą jest też, że pod koniec lat 80 funkcjonariusze przeprowadzali standardowe rozmowy z klerykami. – Prawdą jest to co mówi Kotliński, że przełożeni nas uprzedzali, że możemy być indagowani oraz że mamy odmawiać takich rozmów. Większość kleryków tak robiła i informowała o próbach nawiązywania kontaktów przez funkcjonariuszy. Jak widać niestety nie wszyscy – mówi duchowny.

Roman Kotliński

, lider listy Ruchu Palikota w Łodzi, który zdobył właśnie mandat poselski, nie ujawnił w oświadczeniu lustracyjnym, że w 1989 r. podpisał zobowiązanie dla Służby Bezpieczeństwa. Z SB spotykał się jako młody kleryk Wyższego Seminarium Duchownego (WSD) we Włocławku. Został zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie Janusz.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!