Tak jak przed mundialem w 2002 roku cała Anglia, łącznie z premierem i królową, zastanawiała się, co będzie ze stopą Davida Beckhama, tak teraz debatuje się o Waynie Rooneyu. W ostatnim meczu eliminacji, zremisowanym 2:2 z Czarnogórą, najlepszy napastnik reprezentacji złośliwie sfaulował rywala, za co UEFA zawiesiła go na trzy mecze. Selekcjoner Fabio Capello zapowiedział, że i tak weźmie Rooneya na turniej w Polsce i na Ukrainie, bo liczy na niego w fazie pucharowej. Niektórzy twierdzą, że bez piłkarza Manchesteru United Anglicy nie wyjdą z grupy.
Capello nie działa pod presją, dzięki czemu eksperymentuje odważniej niż przed mistrzostwami świata 2010. Wiadomo już, że Włoch po turnieju przestanie być selekcjonerem reprezentacji Anglii. Z pensją 6 milionów funtów nie udało mu się wprowadzić drużyny na wyższy poziom. Bilans spotkań ma znakomity, ale na turnieju w RPA zespół z trudem wywalczył awans z grupy, a w 1/8 finału Anglików czekała lekcja nowoczesnego futbolu udzielona przez Niemców. Przegrali 1:4.
– Czas, kiedy można było zaliczać Anglię do faworytów wielkich turniejów i liczyć na mistrzostwo świata czy Europy, to już przeszłość. I tak wykonujemy dobrą pracę. Tylko co trzeci piłkarz w Premiership jest Anglikiem. Liga jest świetna, ale to niekoniecznie przekłada się na reprezentację – mówi Capello.
Anglicy wygrali łatwą grupę eliminacyjną, chociaż dwa razy zremisowali z Czarnogórą i raz ze Szwajcarią. W listopadzie w meczach towarzyskich pokonali Hiszpanię i Szwecję – po 1:0. Zwłaszcza zwycięstwo z mistrzami świata i Europy odebrane zostało z entuzjazmem i nadzieją na lepsze jutro. Anglicy grali jednak zachowawczo, zdając sobie sprawę z własnych ograniczeń. Na połowie Hiszpanów podawali celnie 75 razy, Hiszpanie – 348.
– Nie możemy grać efektownie i ciągle z pierwszej piłki, tak jak najlepsi na świecie, bo nie mamy takich możliwości – tłumaczył Capello.