Skazanie sprawców wtorkowych burd, które rozegrały się na ulicach Warszawy przed meczem Polska – Rosja, jest testem na sprawność działania państwa podczas Euro 2012. Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin i minister sportu Joanna Mucha byli zaskoczeni łagodnością wyroków. W tej sytuacji politycy PO z nadzieją spoglądają na przygotowaną przez Kancelarię Prezydenta nowelizację ustawy o zgromadzeniach. Jednak zdaniem ekspertów doraźna nowelizacja tej ustawy nie będzie dobrą receptą na tego rodzaju wydarzenia.
Kancelaria Prezydenta podjęła prace nad nowelizacją po zeszłorocznych zamieszkach w czasie Święta Niepodległości 11 listopada. Projekt jest już po pierwszym czytaniu, drugie odłożono na prośbę kancelarii. – Z powodów czysto organizacyjnych – zapewnia jej rzecznik Joanna Trzaska-Wieczorek.
Projekt jest krytykowany m. in. za brak regulacji dotyczących zgromadzeń spontanicznych, tj. organizowanych za pośrednictwem portali społecznościowych, za zakaz zakrywania twarzy przez ich uczestników, za to, że wydłuża termin zgłaszania zawiadomienia o zgromadzeniu z trzech dni do sześciu, a także za to, że przewiduje kary dla organizatorów. – Do tego nie reguluje drogi odwoławczej od negatywnej decyzji w sprawie organizacji zgromadzenia, a taki obowiązek nakłada na nas Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu – podkreśla Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Jednak, jak mówi Trzaska-Wieczorek, to, że Kancelaria Prezydenta odłożyła drugie czytanie projektu, nie znaczy, że zamierza się z niego wycofywać. – Wręcz przeciwnie, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń. Dziś jest tak, że bezpieczeństwo na ulicy jest mniejsze niż na stadionie, bo tam nie wolno mieć zasłoniętej twarzy, a na ulicy tak – tłumaczy.
Według Wojciecha Klickiego wiązanie ulicznych burd z ustawą o zgromadzeniach to przejaw wiary, że za pomocą szybkiej nowelizacji da się rozwiązać problem ulicznych burd. – Tymczasem między tymi kwestiami nie ma związku – mówi.