Zespół pod kierownictwem Macieja Laska ma przede wszystkim dać odpór teoriom spiskowym i informować o okolicznościach katastrofy smoleńskiej. Zasiadają w nim eksperci pracujący przy raporcie komisji Millera. - Nie znaleźliśmy żadnego dowodu na to, że przebieg katastrofy był inny niż w zgromadzonym przez nas materiale. Wykluczyliśmy jakiekolwiek działanie osób trzecich oraz zjawiska, które mogłyby się przyczynić do innego przebiegu katastrofy – powiedział Lasek w TVP1.

Ekspert kategorycznie wykluczył możliwość wybuchu na pokładzie Tu-154 lub na skrzydle samolotu (taką teorię lansują niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości). – Jakakolwiek eksplozja spowodowałaby gwałtowny wzrost ciśnienia, a tego nie zarejestrowały żadne przyrządy – podkreślił.

Dr Lasek nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć skąd się wzięły różnice w pomiarach wysokości miejsca uderzenia prezydenckiego samolotu w brzozę. Przekonywał, że bez względu na wszystko, samolot i tak znajdował się znacznie poniżej wysokości bezpieczeństwa.

Pytany, dlaczego komisja Millera stwierdziła obecność w kokpicie gen. Andrzej Błasika, szefa Wojsk Lotniczych RP, a badania ekspertów nie potwierdziły tego, Lasek odparł, że "śledczy nie przedstawili jeszcze ostatecznej konkluzji" swojej pracy. – Wiemy na pewno, że w kokpicie znajdowały się osoby trzecie. I to jest ważne – przekonywał dr Lasek, broniąc tezy o presji pośredniej wywieranej na załogę Tu-154M.

Przewodniczący zapowiedział, że nowa komisja zacznie swoją pracę prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. – Nie jesteśmy w stanie w ciągu jednego dnia nadrobić wielu miesięcy zaniedbań w informowaniu i przybliżaniu przyczyn, które doprowadziły do katastrofy – mówił Lasek. – Jesteśmy gotowi spotkać się z ekspertami z komisji pana Macierewicza, ale na określonych warunkach. Przede wszystkim za zamkniętym drzwiami, bez prasy, polityków i na neutralnym gruncie – dodał dr Lasek.