Suwerenność Kijowa w grze

Przywódcy Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy rozpoczęli rozmowy. Ale porozumienie wydaje się odległe.

Aktualizacja: 11.02.2015 17:59 Publikacja: 11.02.2015 17:46

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko i prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podczas szczytu w Miń

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko i prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podczas szczytu w Mińsku

Foto: AFP

Przed odlotem do Mińska z Berlina Angela Merkel studziła oczekiwania.

– Nie jest pewne, czy uda się osiągnąć porozumienie, ale mimo całej niepewności warto spróbować, aby zapobiec dalszym cierpieniom ludności na wschodzie Ukrainy – powiedział rzecznik niemieckiej kanclerz Steffen Seibert.

A prezydent Francji François Hollande dodał: – Trzeba próbować do końca.

Aby okazać swoje znaczenie, Władimir Putin zwykle każe rozmówcom czekać na swoje przybycie. Tym razem jednak było odwrotnie: jakby w obawie, że zachodni przywódcy nie przylecą do Mińska, Rosjanin zjawił się w białoruskiej stolicy na kilka godzin przed nimi. To może być sygnał, jak bardzo Moskwie zależy na porozumieniu.

Wszystko jest możliwe

Presja na polityków rozmawiających w Mińsku była ogromna. I to z różnych stron.

W nocy z wtorku na środę Barack Obama rozmawiał telefonicznie z Putinem. Chwilę później Biały Dom wydał oświadczenie, w którym z jednej strony poparł francusko-niemiecką inicjatywę dyplomatyczną, ale z drugiej ostrzegł, że „koszty agresji dla Rosji jeszcze bardziej wzrosną, jeśli do porozumienia nie dojdzie".

– Obama nie podjął jeszcze decyzji, czy rozpocznie dostawy broni w razie porażki rozmów w Mińsku. To nie będzie automatyczne. Ale taka możliwość jest całkiem realna – powiedział „Rz" Samuel Charap, ekspert Instytutu Studiów Strategicznych i Bezpieczeństwa (IISS) w Waszyngtonie.

Ale pod presją był także Kijów. W trakcie rozmów w Mińsku toczyły się także negocjacje z MFW w sprawie uruchomienia nowego pakietu pomocy dla Ukrainy. Jeśli w ciągu paru dni nie dojdzie do umowy w tej sprawie, Ukrainie zagrozi bankructwo.

Andreas Umland, ekspert Akademii Kijowsko-Mohyleńskiej, jednak niuansuje:

– Nie sądzę, aby zachodni przywódcy starali się wymóc na Poroszence nadmierne ustępstwa. Kluczowe dla wyniku rozmów będzie to, czy Merkel zagrozi Putinowi wprowadzeniem dodatkowych poważnych sankcji, w tym w szczególności odcięciem systemu przesyłów bankowych Swift oraz embargiem na dostawę ropy – uważa Umland.

Po raz pierwszy od października zeszłego roku Poroszenko miał w Mińsku spotkać się bezpośrednio z Putinem. Ukraiński prezydent kilka godzin wcześniej ostrzegł jednak, że w razie braku porozumienia „ogłosi stan wojenny na terenie całego kraju".

– Wszystko jest możliwe, i pokój i wojna – uprzedził.

Decentralizacja zamiast federalizacji

Jednocześnie wykonał pojednawcze gesty wobec separatystów. „Decentralizacja to nie to samo co federalizacja" – powiedział na posiedzeniu rządu przed wyjazdem do Mińska. Kilka godzin wcześniej przedstawiciele separatystów przedstawili swoją propozycję planu pokojowego. W 15-punktowym dokumencie znalazło się również żądanie „decentralizacji" ustroju Ukrainy.

Dla nich oznaczało to jednak zgodę Kijowa jedynie na przywrócenie „niektórym rejonom obwodów donieckiego i ługańskiego" (czyli terenom opanowanym przez separatystów) specjalnego statusu nadanego im dekretem Poroszenki w październiku ubiegłego roku. Ponieważ separatyści łamali zawieszenie broni, ukraiński prezydent zawiesił wykonanie własnego dekretu.

Pomysły federalizacji zaś działają na Kijów jak czerwona płachta na byka. Według wcześniejszych rosyjskich propozycji Ukraina miałaby zostać podzielona na autonomiczne regiony z prawem weta wobec polityki zagranicznej Kijowa. „Tę ideę usiłuje się u nas usilnie eksportować z sąsiedniego kraju, przy czym jest on najbardziej scentralizowanym w całym regionie, a federację ma tylko w nazwie" – mówił zjadliwie Poroszenko w środę.

– Dzięki federalizacji Putin chce uzyskać bezpośredni wpływ na strategiczne decyzje Kijowa. To dałoby Kremlowi narzędzie powstrzymania integracji Ukrainy z Zachodem – przyznaje Umland.

Choć w projekcie porozumienia nie ma mowy o rezygnacji Ukrainy z członkostwa kraju w NATO, a tym bardziej w Unii Europejskiej, w ostatnich dniach Hollande wielokrotnie powtarzał, że nie widzi Ukrainy w sojuszu.

Przed rozpoczęciem spotkania znacznie mniejszym problemem wydawało się natomiast ustalenie technicznych szczegółów zawieszenia broni, wytyczenia linii rozdzielającej wojska i detali wycofania ciężkiej broni z dala od frontu. Z pewnymi modyfikacjami przyjęto zasady wrześniowego rozejmu.

Kością niezgody okazała się obecność rosyjskich wojsk na Ukrainie. Tuż przed rozpoczęciem spotkania dowódca amerykańskich wojsk w Europie generał Ben Hodges powiedział, że uczestniczą one bezpośrednio w walkach o Debalcewo. Kreml zaś wszystkiemu zaprzecza i twierdzi, że wojna na Ukrainie jest wyłącznie konfliktem wewnętrznym. Separatyści zaś ostrożnie godzą się na wycofanie z Ukrainy „wszystkich oddziałów cudzoziemskich".

Kto ma karmić Donbas

Równie niechętnie Rosja i separatyści odnieśli się do przejęcia kontroli rosyjsko-ukraińskiej granicy przez OBWE – chodzi o kilkusetkilometrowy odcinek opanowany przez separatystów. Początkowo minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow uznał to za „niemożliwe". Potem uzależnił zgodę na taką kontrolę wznowieniem przez Kijów wypłat socjalnych i współpracy bankowej z terenami opanowanymi przez separatystów.

Te ostatnie żądanie było zgłaszane bardzo kategorycznie również przez przedstawicieli „republik ludowych" donieckiej i ługańskiej. By otrzymać pensje, emerytury czy dodatki socjalne, mieszkańcy tych terenów muszą przekraczać linię frontu i jeździć do banków położonych w miejscowościach w głębi Ukrainy. Rozpoczynając ofensywę, separatyści odcięli ich od pieniędzy. – Putin chce, byśmy karmili Donbas, a w zamian zrobi z niego przyczółek do ataków na nas – powiedział „Rz" ukraiński publicysta Witalij Portnikow.

Rzeczywiście, również prezydent Putin domagał się zaprzestania „wywierania (przez Kijów) gospodarczej presji na Donbas". A jest ona skuteczna, w rejonie ługańskim żywności starczy tylko na dwa, trzy tygodnie.

Kształt porozumienia może jednak zostać wykuty nie tylko za stołem rokowań w Mińsku, ale także w terenie. Rzecznik ukraińskich sił zbrojnych Andrij Łysenko powiedział, że w czasie ostatniej dobry Kijów przeprowadził ofensywę w rejonie Mariupola, odpychając siły separatystów „na linię ustaloną we wrześniu zeszłego roku w Mińsku". Według niego w niezwykle brutalnych walkach zginęło 87 separatystów.

Jednak równocześnie separatyści przepuścili kilka szturmów w rejonie Debalcewa, próbując przeciąć ostatnią drogę, jaka łączy ten ważny węzeł kolejowy z resztą Ukrainy. W tych walkach miało zginąć przynajmniej 19 żołnierzy.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!