Sieroty po Palikocie muszą ułożyć sobie życie na nowo

Cztery lata temu triumfowali, dziś ledwie garstka liczy na reelekcję.

Aktualizacja: 23.09.2015 11:43 Publikacja: 22.09.2015 20:56

Anna Grodzka (z lewej) i Andrzej Rozenek (z prawej) byli czołowymi politykami Ruchu Palikota. Szanse

Anna Grodzka (z lewej) i Andrzej Rozenek (z prawej) byli czołowymi politykami Ruchu Palikota. Szanse na zdobycie mandatu ma już tylko Janusz Palikot

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Po wyborach parlamentarnych w 2011 r. triumfowała nie tylko PO, ale także Janusz Palikot. Kontrowersyjny polityk na rok przed elekcją odszedł z partii rządzącej, zrzekł się mandatu i rozpoczął budowę nowej formacji – Ruchu Palikota. I choć początkowo niemal nikt w jego projekt nie wierzył, Palikot dopiął swego.

Na kampanię wydał kilka milionów złotych; by ją sfinansować, sprzedał nawet prywatny samolot. Objechał niemal cały kraj i przekonał do siebie wyborców. Jego formacja z wynikiem 10 proc. zajęła trzecie miejsce, za politycznymi gigantami PO i PiS.

Klęska za klęską

Ten sukces pozwolił Palikotowi wprowadzić do Sejmu 40 posłów. W większości byli to polityczni debiutanci, bez wcześniejszych związków z tworzeniem prawa czy choćby pracą w samorządzie. Przeciwnicy Palikota wskazywali, że to osoby znikąd, bez doświadczenia. Ich lider zapewniał jednak, że jego towarzysze wniosą do Sejmu nową jakość.

– To ludzie nowocześni i wierni zasadom. To jest lud Palikota. Polska ich jeszcze nie zna. Ale wkrótce pozna – zachwalał swoich posłów były polityk PO.

Szybko okazało się jednak, że ci, którzy mieli być tak wierni zasadom, nie byli wierni nawet swojemu liderowi. Pierwszy, niecałe półtora roku po objęciu mandatu, Ruch Palikota opuścił poseł Adam Kępiński. Przeszedł do SLD. Kilka miesięcy później dotychczasowe barwy porzucili kolejni – Artur Bramora, Bartłomiej Bodio, Halina Szymiec-Raczyńska i Dariusz Dziadzio.

Separatystom nie podobał się brak spójności programowej czy wodzowskie rządy lidera. Prawdziwy exodus nastąpił jednak w 2014 r., kiedy z klubu Palikota odeszło jednocześnie 12 posłów: Artur Dębski, Wincenty Elsner, Piotr Bauć, Roman Kotliński, Armand Ryfiński, Artur Górczyński, Tomasz Makowski, Małgorzata Marcinkiewicz, Michał Pacholski, Wojciech Penkalski, Paweł Sajak i Marek Stolarski.

Ich celem było utworzenie nowego klubu. Skończyło się jednak na kole poselskim Bezpieczeństwo i Gospodarka, które niedługo później się rozpadło, a jego członkowie zasilili szeregi starych sejmowych formacji – PSL i SLD.

Później do separatystów dołączył jeszcze Andrzej Rozenek (razem z Grzegorzem Napieralskim utworzył nową partię Biało-Czerwoni), a klub Palikota przestał istnieć.

Wraz z odchodzącymi posłami spadały też sondażowe notowania Ruchu. Prawdziwą klęską zakończył się dla tej formacji start w koalicji Europa Plus Twój Ruch w ubiegłorocznych wyborach europarlamentarnych (zdobyła 3,6 proc. głosów) oraz samorządowych (1 proc. w wyborach do sejmików; ugrupowanie nie zarejestrowało nawet list we wszystkich województwach). Nadziei na samodzielny powrót na szczyt nie przyniosły Palikotowi także wybory prezydenckie, w których osiągnął dopiero siódmy wynik z 1,4 proc. poparcia.

Po tych klęskach Palikot zdecydował się na porozumienie z Leszkiem Millerem (osłabionym fatalnym wynikiem Magdaleny Ogórek) i utworzenie wraz z kilkoma mniejszymi ugrupowaniami koalicji Zjednoczona Lewica. Ten sojusz ma pozwolić obu liderom na zachowanie miejsca w parlamencie.

Tego było już za wiele

Co z pozostałymi posłami, którzy jesienią 2011 r. świętowali sukces z Palikotem? Robert Biedroń porzucił karierę parlamentarną na rzecz prezydentury w Słupsku, a Anna Grodzka tak długo wybierała listę, z której chciałaby startować, że nie znalazła się na żadnej.

Część upatruje szansy w starcie z list niszowych komitetów: Jarosław Gromadzki (objął mandat po Biedroniu) – z komitetu Zbigniewa Stonogi, a Wojciech Penkalski z JOW Bezpartyjni. Obie formacje nie zarejestrowały jednak list w całym kraju.

Szansę na powrót w sejmowe ławy ma zaledwie kilku działaczy. Dla większości z nich zabrakło miejsca na listach. Ci, którzy mieli je otrzymać z puli SLD, podejrzewają w tym rękę dawnego lidera.

– Zapewniano nas, że żadnej czarnej listy nie będzie. Ale podział miejsc wskazuje, że formalna czy nie, taka lista była – żali się nam poseł, który nie ubiega się o reelekcję.

Z naszych informacji wynika, że większości posłów, którzy z Ruchu Palikota trafili do SLD, obiecywano „jedynki", a w najgorszym wypadku miejsca biorące. Ostatecznie żaden z nich nie lideruje liście w swoim okręgu, a Elsner, Banaszak, Kłosowski i Stolarski nie startują w ogóle.

Szczególny jest tu przypadek Elsnera, członka Prezydium Klubu SLD, który miał otwierać listę we Wrocławiu. Najpierw zamiast niego na tym miejscu umieszczono rekomendowaną przez Palikota Annę Kubicę, ale po groźbie odejścia z koalicji Zielonych zastąpiła ją współprzewodnicząca tej ostatniej formacji Małgorzata Tracz.

– Wicek pogodził się już z dwójką, ale wtedy spróbowali go poniżyć – mówi nam osoba znająca kulisy rezygnacji Elsnera. Zamiast niego miejsce za Małgorzatą Tracz otrzymał lider stowarzyszenia Wolne Konopie Andrzej Dołecki, który dzięki rezygnacji Palikota objął niedawno mandat poselski.

– Tego było już za wiele. Wicek nie mógł sobie pozwolić na takie traktowanie. A to duże osłabienie listy, bo był na niej jedyną rozpoznawalną postacią – mówi nam jeden z posłów SLD.

– Szkoda, że zrezygnował. Powinien powalczyć, bo z trzeciego miejsca przy takich rywalach i tak miał duże szanse na mandat – ocenia w rozmowie z „Rzeczpospolitą" dawny kolega klubowy Elsnera Dariusz Dziadzio, dziś w PSL.

Jak udało się nam ustalić, Elsner, tak jak przed objęciem mandatu, zajmie się prowadzeniem własnej firmy informatycznej. Ale z polityki rezygnować nie chce i za trzy lata ma spróbować sił w wyborach na prezydenta Wrocławia.

Z polityką żegnają się ci z byłych palikotowców, którzy nadzieje wiązali z PSL. U ludowców również żaden z dawnych towarzyszy Palikota nie dostał „jedynki", a dla wielu w ogóle zabrakło miejsca na listach. Z ubiegania się o mandat w parlamencie zrezygnowali m.in. Artur Bramora, Halina Szymiec-Raczyńska, Paweł Sajak i Henryk Kmiecik.

Zaskakuje w szczególności brak Szymiec-Raczyńskiej i Bramory, którzy w ostatnich miesiącach odgrywali w partii istotną rolę. – Halina początkowo chciała otwierać listę w Wałbrzychu, ale partia była sceptyczna. Ostatecznie taką propozycję dostała, ale wtedy wolała startować do Senatu – tłumaczy nam jeden z ludowców. – Przestraszyła się, że nie dostanie wsparcia od lokalnych działaczy – dodaje inny. Ostatecznie zrezygnowała.

Podobną decyzję podjął Bramora, który – przynajmniej na jakiś czas – żegna się z polityką. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", po upływie kadencji będzie pracował w międzynarodowej fundacji.

Nie wiadomo, dlaczego nie zdecydował się na walkę o reelekcję. – Stawiał w PSL na Waldka Pawlaka i z nim miał chyba najlepsze relacje. Może po nieudanym przewrocie (w czerwcu wewnętrznej opozycji nie udało się wymienić prezesa partii – red.) uznał, że czas na przerwę od polityki – mówi nam jeden z ludowców.

Część kończących przygodę z Sejmem byłych posłów Ruchu Palikota próbuje się uratować startem do Senatu. Powalczą w jednomandatowych okręgach.

– Tam nikt im łaski nie robi. Rejestrują komitet i walczą na własny rachunek – mówi nam doświadczony poseł.

Na taki ruch zdecydowali się m.in. Adam Kępiński i Jacek Najder. Ten pierwszy, mimo że jest członkiem zarówno Klubu SLD, jak i samej partii, zdecydował się startować z własnego komitetu o niezwykłej nazwie: KWW Min. 15zł/h Świeckie Państwo ZUS Max. 30%. Najder zaś to jedyny kandydat w tych wyborach startujący pod szyldem Biało-Czerwonych.

Największe nadzieje w wyborach do Senatu pokłada Bartłomiej Bodio (dziś PSL), który zasłynął m.in. tym, że jako pierwszy i jedyny poseł ma rzecznika prasowego. – Startuję z poparciem PSL, PO i Nowoczesnej. Ponad podziałami – mówi „Rzeczpospolitej".

Szkoda, że tak się skończyło

Większość byłych towarzyszy Palikota ma jednak gorsze humory.

– Gdy wchodziliśmy do Sejmu, mieliśmy wielkie nadzieje. Szkoda, że tak to się skończyło, zwłaszcza że ta polityka nas bardzo wciągnęła – mówi jeden z byłych towarzyszy Palikota, bez szans na reelekcję. – Przyszliśmy tu po wiedzę, informację i naukę. Teraz trzeba to tylko wykorzystać – dodaje inny.

Po wyborach parlamentarnych w 2011 r. triumfowała nie tylko PO, ale także Janusz Palikot. Kontrowersyjny polityk na rok przed elekcją odszedł z partii rządzącej, zrzekł się mandatu i rozpoczął budowę nowej formacji – Ruchu Palikota. I choć początkowo niemal nikt w jego projekt nie wierzył, Palikot dopiął swego.

Na kampanię wydał kilka milionów złotych; by ją sfinansować, sprzedał nawet prywatny samolot. Objechał niemal cały kraj i przekonał do siebie wyborców. Jego formacja z wynikiem 10 proc. zajęła trzecie miejsce, za politycznymi gigantami PO i PiS.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej