Korespondencja z Brukseli
Niechęć Polski i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej do przyjmowania uchodźców w szczycie kryzysu migracyjnego rok temu doprowadziła do głębokiego podziału w Europie. I choć najzagorzalsi krytycy regionu postulujący nam odebranie pieniędzy z polityki spójności ucichli, to nie oznacza, że przyszłość funduszy unijnych jest pewna. Wręcz przeciwnie: Brexit ujawnia kolejne rysy w unijnej konstrukcji i kraje coraz śmielej mówią o swoich interesach.
W ostatnim dokumencie Grupa Wyszehradzka mówi o zasadzie „elastycznej solidarności" w polityce migracyjnej. Maskuje to niechęć do przyjmowania uchodźców, oferując w zamian inne metody wsparcia, np. udział w ochronie granic UE. W Brukseli termin „elastyczna solidarność" już zrobił karierę i chętnie jest wykorzystywany przez przeciwników nadmiernego finansowania rozwoju gospodarczego krajów Europy Środkowo-Wschodniej z unijnego budżetu. Z pewnością to nastąpi, tyle że pozbawione będzie retoryki odwetowej.
Pole do zmian
Na razie pozornie nie ma powodów do krytyki. Budżet na 2017 rok co prawda przewiduje mniejsze wypłaty z polityki spójności, a większe na imigrantów, ale to dość logiczne. Chwilowo nie potrzeba tylu pieniędzy z funduszy strukturalnych, bo – jak zauważył Konrad Szymański, minister ds. europejskich – projekty finansowane w ramach perspektywy 2014–2020 dopiero się rozpędzają. Polska poparła więc te przesunięcia.
Podobnie rzecz ma się z przedstawionym ostatnio projektem rewizji wieloletniego budżetu na lata 2014–2020. Tego wynegocjowanego jeszcze przez rząd Donalda Tuska, którego Polska jest największym beneficjentem w polityce spójności – blisko 80 mld euro. Teoretycznie te pieniądze są nie do ruszenia: odłożone w tzw. kopercie narodowej. Ale projektowane w przeglądzie budżetowym nowe instrumenty sygnalizują zmianę podejścia do unijnych finansów. To może skutkować kosmetycznymi zmianami już teraz i gdyby Polska nie wykorzystała przyznanych jej pieniędzy, łatwo byłoby o ich przesunięcie na inne cele. Prawdziwe niebezpieczeństwo może jednak dopiero nadejść. Pewne symptomy widać w zapowiedziach Komisji Europejskiej.