Katastrofa samolotu z piłkarzami Chapecoense: Tajemnica tragicznego lotu do Medellin

Zabrakło paliwa - to już właściwie oficjalna wersja przyczyny poniedziałkowej katastrofy samolotu z brazylijskimi piłkarzami na pokładzie. Ale dlaczego go nie starczyło? - oficjalnie nie wiadomo.

Aktualizacja: 01.12.2016 16:51 Publikacja: 01.12.2016 15:11

Katastrofa samolotu z piłkarzami Chapecoense: Tajemnica tragicznego lotu do Medellin

Foto: AFP

Są natomiast spekulacje, pojawiające się mediach brazylijskich, innych latynoskich i zachodnich. Dominuje przekonanie, że trasa była zbyt długa dla tego typu samolotu. Bez międzylądowania nie powinien jej odbyć. Takie międzylądowanie było wprawdzie w planach, ale z niego zrezygnowano.

Celem podróży było Medellin, dwuipólmilionowa metropolia w Kolumbii. Miał się tam odbyć finał piłkarskiego pucharu południoamerykańskiego z udziałem miejscowego Atletico Nacional i mało wcześniej znanego klubu Chapecoense z prowincjonalnego brazylijskiego miasta Chapecó.

Chapecó leży na południu Brazylii, około 5 tysięcy kilometrów w linii prostej od kolumbijskiej metropolii.

Piłkarzy, działaczy i dziennikarzy czekała długa podróż na najważniejszy mecz w ich życiu. Początkowo, jak podawały portale hiszpańskie, mieli lecieć bezpośrednio z najbliższego dużego lotniska w Brazylii, czyli z Sao Paulo, do Medellin. Na wyczarterowanie samolotu, który by podołał temu zadaniu, nie wyraziła jednak zgody brazylijska agencja lotnictwa cywilnego.

Konieczny był więc lot z przesiadką. Padło na największy port lotniczy Boliwii - Viru Viru w Santa Cruz. Tam czekał na nich samolot pasażerski typu Avro RJ85 (produkcji brytyjskiej). Wyczarterowany od boliwijskiej firmy LaMia (niektóre źródła podają, że wenezuelskiej albo wenezuelsko-boliwijskiej).

Port lotniczy w boliwijskim Santa Cruz leży dokładnie 2975 km od portu w kolumbijskim Medellin, to więcej niż oficjalny maksymalny zasięg samolotu Avro RJ85, który wynosi o 10 km mniej - wyliczył JACDEC, specjalistyczne centrum zajmujące katastrofami lotniczymi, założone i prowadzone przez niemieckich ekspertów w Hamburgu.

Samolot miał więc minimalnie za mało paliwa na lot i to pod warunkiem, że przebiegałby on bez komplikacji (a zasadniczo to nie powinien w ogóle wystartować, nie mając rezerwy paliwa na pół godziny lotu).

W ostatniej fazie lotu, już po zgodzie na lądowanie w Medellin, piloci zgłosili problemy z elektrycznością. Potem wykonali dwa dodatkowe kręgi i łączność się urwała. Gdyby wcześniej zawiadomili wieżę kontrolną o problemach, nie dopuszczono by do nieplanowanego wcześniej lądowania w Medellin kolumbijskiego samolotu pasażerskiego, który - ponura ironia - na czas zgłosił, że wycieka mu paliwo z baków.

Wczoraj wieczorem kolumbijskie władze lotnicze podały, że maszynie zabrakło paliwa. I że zamierzają wyjaśnić, dlaczego tak się stało.

Nie doszłoby do wyczerpania paliwa, gdyby samolot miał międzylądowanie. Według mediów brazylijskich, było ono planowane, mówią o nim piłkarze w nagraniu dokonanym podczas pierwszego etapu lotu - z Sao Paulo do Santa Cruz.

Na międzylądowanie wybrano niewielkie lotnisko Cobija w Boliwii, które nie pracuje po zmroku. Samolot do Santa Cruz się spóźnił i dalszy lot się opóźnił, zrezygnowano więc z międzylądowania w Cobiji - podał niemiecki tabloid "Bild". Cobija leży w jednej trzeciej drogi z Santa Cruz do Medellin, na granicy boliwijsko-brazylijskiej (najdogodniejsza trasa z Sao Paulo do Medellin przebiega nad Brazylią, potem nad Boliwią i potem znowu nad Brazylią).

Maszyna rozbiła się w górach na południowy wschód od Medellin, zaledwie 18 km od pasa do lądowania. Było, jak podał JACDEC, ciemno, w porcie docelowym padał łagodny deszcz. Na miejsce katastrofy można było dotrzeć tylko drogą lądową, helikopterom ratunkowym lądowanie uniemożliwiła mgła. Szczątki samolotu były rozrzucone w promieniu 100 metrów.

Siedem osób z 77 znajdujących się na pokładzie jednak przeżyło katastrofę. Jedna z nich zmarła potem od ran w szpitalu - bramkarz brazylijskiego klubu. Przed śmiercią zdążył zadzwonić do żony.

Są natomiast spekulacje, pojawiające się mediach brazylijskich, innych latynoskich i zachodnich. Dominuje przekonanie, że trasa była zbyt długa dla tego typu samolotu. Bez międzylądowania nie powinien jej odbyć. Takie międzylądowanie było wprawdzie w planach, ale z niego zrezygnowano.

Celem podróży było Medellin, dwuipólmilionowa metropolia w Kolumbii. Miał się tam odbyć finał piłkarskiego pucharu południoamerykańskiego z udziałem miejscowego Atletico Nacional i mało wcześniej znanego klubu Chapecoense z prowincjonalnego brazylijskiego miasta Chapecó.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej