– Zaoferował wszystko. Wiesz, dlaczego? Ponieważ nie chce narażać się Stanom Zjednoczonym – odpowiedział na pytanie jednego z dziennikarzy.
Nie jest jasne, czy Biały Dom chce przywrócić pełną demokrację w Caracas
Amerykańskie media ujawniły, że z Caracas nadeszła wiadomość, iż dyktator jest gotowy ustąpić na rzecz wiceprezydentki Delcy Rodriguez. Wyraził też wolę udostępnienia koncernom z USA wenezuelskich złóż ropy, największych na świecie. I zasygnalizował, że ograniczy współpracę z Rosją, Chinami i Iranem. Taki scenariusz został jednak odrzucony przez Amerykanów. W Białym Domu uznano, że to byłby dalszy ciąg chavizmu: radykalnie lewicowej dyktatury, zbudowanej w 1999 r. przy wsparciu Kuby przez byłego oficera Hugo Cháveza, która doprowadziła do ruiny jednego z niegdyś najbogatszych krajów Ameryki Łacińskiej. Mimo inicjatywy podjętej przez demokratycznych senatorów Toma Kaine’a i Adama Schiffa oraz ich republikańskiego kolegi Randa Paula, jest bardzo mało prawdopodobne, aby w Kongresie udało się zebrać większość gotową powstrzymać Trumpa przed wciągnięciem USA w konflikt zbrojny bez zgody parlamentu.
Widząc, że kompromis jest niemożliwy, Maduro zaczął mobilizować swoje siły. Ogłosił, że może polegać na „milionach” zwolenników. Chodzi nie tylko o zawodową armię, ale także o „milicje ludowe”. Francisco Sánchez, znawca Ameryki Południowej na hiszpańskim Uniwersytecie w Salamance, przekonuje jednak „Rz”, że w razie amerykańskiej interwencji reżim będzie w stanie zmobilizować znacznie mniejsze siły. Wiadomo także, że armia, która do tej pory rozprawiała się jedynie z bezbronnymi cywilami, mogłaby okazać się mało skuteczna w starciu z amerykańskimi siłami zbrojnymi. Dysponuje przestarzałym uzbrojeniem i często niesprawnymi pojazdami, do których nie ma części zamiennych.
Oficjalnym powodem szykowanej przez USA operacji jest udział reżimu w przerzucie narkotyków do USA. To jednak niewiele więcej niż pretekst. Ameryka prowadzi „wojnę z narkotykami” (war on drugs) od przeszło pół wieku. Choć jednak pochłonęła ona przeszło bilion dolarów i kosztowała życie ponad pół miliona istnień ludzkich, przede wszystkim w Meksyku, nie zdołała nie tylko powstrzymać, ale nawet ograniczyć potoku używek płynących do USA. W tym przemycie Wenezuela odgrywa zresztą rolę drugoplanową. Inaczej niż sąsiednia Kolumbia, nie jest istotnym producentem kokainy, zaś przemytem narkotyków do Stanów zajmują się przede wszystkim gangi meksykańskie.
Wenezuela ze swoimi zasobami ropy, ale też złota i diamentów, stanowi łakomy kąsek nie tylko dla USA, ale i Chin. Jej powrót na międzynarodowe rynki naftowe doprowadziłby do dalszego załamania cen paliw i załamania rosyjskiej gospodarki. Nie jest jednak jasne, czy celem Trumpa byłoby oddanie władzy w ręce niedawnej laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Maríi Coriny Machado i wysuniętego przez nią kandydata ruchu demokratycznego Edmunda Gonzáleza Urrutii, który wygrał wybory latem zeszłego roku. Pozostaje ryzyko, że likwidacja Maduro doprowadzi w kraju dużym jak trzy Polski do wybuchu wojny domowej, której Ameryka nie będzie zdolna opanować.