Skargę na decyzję starosty zobowiązującą do zwrotu dotacji oświatowej pobranej w nadmiernej wysokości złożyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie spółka prowadząca cztery szkoły dla dorosłych. Po kontroli starosta uznał, że spółka ma zwrócić 16 tys. zł, bo 49 słuchaczy nie spełniło ustawowego warunku potwierdzenia udziału w zajęciach własnoręcznym czytelnym podpisem na listach obecności.
Określenie „czytelny" wprowadzono do ustawy o finansowaniu zadań oświatowych 1 stycznia 2019 r. Wcześniej wystarczyło potwierdzenie udziału własnoręcznym podpisem. Teraz musi on być na tyle czytelny, by móc zidentyfikować, kto go złożył.
Czytaj więcej
Skarga składana w formie elektronicznej musi być zawsze odrębnie opatrzona podpisem kwalifikowanym, zaufanym albo osobistym.
Spółka odwołała się od decyzji starosty do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Oddalając odwołanie, SKO stwierdziło, że podpis na listach powinien być na tyle czytelny, aby dało się zidentyfikować jego autora. Tego jednak nie da się ustalić na podstawie dokumentów, na których widnieją parafki lub podpisy nieczytelne.
W skardze do WSA spółka wytknęła, że żaden przepis nie zawiera definicji legalnej pojęcia podpisu czytelnego. Można zań uznać znak ręczny, pozwalający zidentyfikować autora przez szereg cech indywidualnych. W szkołach tej spółki lista obecności była prowadzona dla każdego ucznia indywidualnie, więc podpis na liście obecności nie mógł wprowadzić nikogo w błąd, bo już z listy wynikało, o którego słuchacza chodzi, a własnoręczny podpis może mieć skróconą formę - przekonywała spółka.