Sąd po prostu ma prawo do błędu, po to są instancje odwoławcze, aby je naprawiły. O bezprawnym wyroku można mówić, gdy wystąpi któraś z przyczyn nieważności postępowania (np. gdy strona pozbawiona byłaby możliwości obrony swych praw bądź orzekał niewłaściwy sąd) albo jakaś inna poważna nieprawidłowość.
To wnioski z poniedziałkowego wyroku warszawskiego Sądu Okręgowego (III C 2355/04). Zapadał on w najgłośniejszym sporze tego rodzaju – z powództwa spółki CLiF SA i jego akcjonariuszy.
Centrum Leasingu i Finansów CLiF SA upadło w grudniu 2001 r., a było jedną z pierwszych i najbardziej znanych firm leasingowych. Postanowienie sądu rejonowego utrzymał sąd okręgowy, ale w maju 2003 r. Sąd Najwyższy uznał orzeczenie o upadłości za bezpodstawne. Spółka wciąż funkcjonuje, ale już nie odzyskała dawnej pozycji. Jest cieniem tamtej, firmą windykacyjną, w szczególności swych należności. To m.in. skutek ogłoszenia upadłości i postępowania upadłościowego. Nadzorował je sędzia komisarz Dariusz C., później ukarany dyscyplinarnie, także za tę upadłość (szerzej: “Po dyscyplinarce sędzia musi odpokutować”, “Rz” z 8 grudnia 2007 r.).
CLiF pozwał Skarb Państwa (sąd okręgowy) reprezentowany teraz przez Prokuratorię Generalną. Zażądał 98 mln zł odszkodowania za straty spowodowane upadłością. Prawie takiej samej kwoty zażądali główni akcjonariusze spółki (pozwy są rozpatrywane razem).
Jak wyliczyli szkodę? To różnica między ceną akcji w dniu upadłości (ok. 36 zł) a ceną z dnia uchylenia upadłości (ok. 3,8 zł). Według Wojciecha Dachowskiego, radcy Prokuratorii, takie wyliczenie jest niczym nieudokumentowane, by nie powiedzieć: wirtualne, gdyż cena akcji na giełdzie zmienia się z dnia na dzień, poza tym powodowie dwa razy liczą tę samą stratę: raz jako akcjonariusze, drugi raz jako spółka. – Jeżeli nie 200 mln zł, to podajcie jakąś propozycję ugodową – replikował pełnomocnik spółki adwokat Antoni Łepkowski.