Uczestnicy ponad 1,5 tys. spraw, jakie co roku napływają do Izby Pracy Sądu Najwyższego, nie mogą mieć pewności, że wygrane w procesie pieniądze im się należą. Jeśli SN uchyli korzystny dla nich wyrok przyznający odprawę lub odszkodowanie, może się to skończyć koniecznością zwrotu tych pieniędzy.
W takiej sytuacji znalazło się dwóch menedżerów, którzy w 2002 r. znaleźli zatrudnienie w jednej z większych firm ubezpieczeniowych. Ich umowy przewidywały gwarancję zatrudnienia przez najbliższe pięć lat, a w razie ich wcześniejszego rozwiązania wypłatę odprawy w wysokości wynagrodzenia do końca tego okresu.
Po roku firma wypowiedziała im umowy o pracę. Jako powód podała niesubordynację i nieobecność w pracy. Sądy rozpatrujące odwołania pracowników początkowo uznały, że zwolnienie było bezprawne i przyznały im odprawy w wysokości 1,5 mln zł i 630 tys. zł, które firma ubezpieczeniowa wypłaciła. Dopiero Sąd Najwyższy stwierdził, że wypowiedzenie było uzasadnione i zwrócił sprawę Sądowi Apelacyjnemu w Gdańsku do ponownego rozpoznania.
Postępowanie przed Sądem Najwyższym trwa średnio osiem miesięcy
Sędziowie, zajmując się sprawą po raz drugi, zmienili zdanie i oddalili pozwy pracowników. Uznali również, że powinni oni zwrócić przyznane im wcześniej prawomocnym wyrokiem świadczenia. Sprawa ponownie trafiła do Sądu Najwyższego, który we wczorajszej uchwale, jaka zapadła w powiększonym składzie siedmiu sędziów, stwierdził, że choć pracownik powinien liczyć się z obowiązkiem zwrotu pieniędzy przyznanych mu prawomocnym wyrokiem, to nie ma w tej zasadzie automatyzmu.