Jak donosi m.in. „New York Times", kancelaria Dewey & LeBoeuf rozważa przygotowanie wstępnego wniosku o upadłość. Zdaniem przedstawicieli polskiego rynku prawniczego zmiany nie ominęłyby w takim wypadku polskiej Dewey & LeBoeuf. Jarosław Grzesiak, partner zarządzający warszawską kancelarią, uspokaja i podkreśla, że nie ma powodu do niepokoju.
Upadłość czy restrukturyzacja
O tym, że D & L ma kłopoty, było głośno już od jakiegoś czasu. Donosiły o tym m.in. Reuters i „The Wall Street Journal". Powołując się na anonimowego informatora, „NYT" informuje, że kancelaria rozważa przygotowanie wstępnego wniosku o upadłość. „The Economist" z 28 kwietnia pisze natomiast o możliwości połączenia z inną kancelarią – Greenberg Traurig. D & L opuściło blisko 70 z 300 partnerów. Na pytania „NYT" rzecznik D & L odpowiedział, że nie będzie komentować spekulacji.
– Nie chodzi tu o upadłość, lecz o ewentualną restrukturyzację firmy po przeprowadzonym w 2007 r. połączeniu – wyjaśnia tymczasem Jarosław Grzesiak (w 2007 r. Dewey Ballantine połączył się z LeBoeuf Lamb). I podkreśla, że polskie biuro Dewey & LeBoeuf jest samodzielną spółką komandytową i ewentualne zmiany dotyczące amerykańskiej kancelarii nie będą dotyczyć warszawskiej firmy. – Nasze biuro jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, a pogłoski o rozważaniu postępowania upadłościowego są nieprawdziwe – zapewnia.
Gdy centrala ma kłopoty
Andrew Kozlowski, partner zarządzający CMS Cameron MCKenna, podkreśla, że rzeczywiście polskie prawo wymaga, by kancelarie, także te działające w międzynarodowej sieci, były samodzielnymi spółkami. A to oznacza, że zmiany dotyczące głównej spółki formalnie nie muszą wpływać na sytuację warszawskiej kancelarii.
Prawnicy wskazują jednak, że gdyby warszawska kancelaria chciała funkcjonować po ewentualnym upadku centrali, musiałaby zmienić nazwę.