Według NBP zrozumiałe byłyby najpierw działania ograniczające deficyt, a dopiero potem czasowe zmniejszenie składki do OFE. Zwłaszcza, że po 2012 r. sytuacja finansów publicznych ma ulec poprawie — jak napisano w projekcie zmian w systemie emerytalnym. Nie zakłada się jednak w nim — według banku — powrotu do obecnej wysokości składki do OFE.
Michał Boni, minister w Kancelarii Premiera, przedstawił pod koniec stycznia ten projekt, który zakłada trwałe obniżenie składki do OFE. Zamiast 7,3 proc. już od kwietnia tego roku fundusze miałyby dostawać 2,3 proc. pensji ubezpieczonych, a docelowo, od 2017 r. — 3,5 proc. Różnica miałaby trafiać na specjalne nowe subkonto w ZUS, inaczej waloryzowane niż konto istniejące już w tej instytucji, w ramach I filara. Do tego zwiększony ma być limit inwestycji w akcje przez OFE oraz wprowadzone zachęty do dodatkowego oszczędzania na emeryturę na Indywidualnym Koncie Zabezpieczenia Emerytalnego (mają je oferować także OFE). Powodem obniżenia składki do funduszy jest rosnący deficyt w finansach państwa, który po zmniejszeniu składki do funduszy byłby niższy. Rząd przekonuje, że na tych zmianach nie straci 15 mln osób oszczędzających w II filarze. W przyszłym tygodniu mija termin konsultacji projektu. Pierwsze opinie już pojawiły się na stronie internetowej Kancelarii Premiera. W czwartek projektem zajmie się Komisja Trójstronna. Wywołuje on dużo emocji. Przeciw proponowanym zmianom ostro wypowiedział się prof. Leszek Balcerowicz oraz prof. Jerzy Hausner. Nie brakuje jednak także zwolenników.
Według Witolda Kozińskiego, wiceprezesa banku centralnego, zmiana sytuacji w sektorze finansów publicznych wymagałaby jednak przeprowadzenia reform ograniczających deficyt strukturalny i działań, które pozwoliłyby na trwałe utrzymanie dyscypliny w finansach publicznych. Zmiana poziomu składki do OFE choć w średnim terminie ograniczy deficyt, w dłuższym czasie nie zapobiegnie problemom.
— Nie można jednoznacznie wykazać korzyści z proponowanych rozwiązań z punktu widzenia wysokości przyszłych emerytur, w stosunku do obecnego systemu — przekonuje też w opinii NBP. Wskazuje na plusy reformy emerytalnej z 1999 r., czyli m.in. „największe ograniczenie obciążenia pokolenia pracującego wypłatą emerytów wśród wszystkich krajów UE“ czy zwiększenie bezpieczeństwa wypłat emerytur w przyszłości. Według banku projekt zmian nie zakłada analizy pokazującej, że utrzymanie status que nie jest możliwe do utrzymania czy też koszty wynikające z przekazywania składek do OFE przewyższają korzyści z ich wprowadzenia. A zdaniem NBP te zmiany spowodują częściową utratę korzyści z reformy emerytalnej. Doprowadzą też do pogorszenia sytuacji funduszu emerytalnego w ZUS z uwagi na rosnące zobowiązania tej instytucji w przyszłości.
NBP brakuje w uzasadnieniu do zmian także kosztów związanych z utworzenie i obsługą nowych kont w ZUS czy też propozycji zwiększających efektywność OFE, zwłaszcza, że taki projekt autorstwa ministra także Michała Boniego już był gotowy (NBP zgłosił szereg uwag).