O ile zmiany w II filarze systemu emerytalnego wywołują sporo kontrowersji i nie ma zgody co do tego, w którym kierunku powinny iść, tak w przypadku III filara jest już inaczej. Rząd, eksperci oraz przedstawiciele instytucji finansowych mówią tu jednym głosem. Dobrowolne formy oszczędzania z myślą o emeryturze wymagają korekty, bo żadna z nich nie odniosła sukcesu. Ani istniejące od 1999 r. pracownicze programy emerytalne (PPE), ani indywidualne konta emerytalne (IKE), które powstały w 2004 r., ani najmłodszy produkt, który wystartował w 2012 r. – indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE).
Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że na koniec 2012 r. wartość aktywów zgromadzonych w III filarze nie przekroczyła 12 mld zł. Liczba osób, które są uczestnikami programów pracowniczych i kont emerytalnych wyniosła 1,7 mln, przy czym zaledwie co trzecia osoba wpłaciła pieniądze w 2012 r.
Zdaniem ekspertów o III filar powinno zadbać się zwłaszcza w kontekście spadającej wysokości emerytur z publicznego systemu emerytalnego. Te wypłacane w całości z nowego systemu będą stanowić ok. 30 proc. ostatnich zarobków. – Polacy nie mają świadomości, co do wysokości przyszłych emerytur. Odnoszą się do dzisiejszego ich poziomu, który jest stosunkowo duży – mówiła Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Ubezpieczonych.
Po raz pierwszy wyraźnie o potrzebie zmian w III filarze w czasie debaty zorganizowanej przez Ministerstwo Pracy wypowiadali się zarówno przedstawiciele organizatora, jak i resort finansów. Izabela Leszczyna, wiceminister finansów, wskazywała jedynie, że być może fakt, że Polacy nie oszczędzają wynika z tego, że nie mają na to pieniędzy. Poza tym powstanie OFE spowodowało, że ludzie traktują odkładanie w nich pieniędzy jako dodatkowe oszczędzanie na starość, które do tego zagwarantuje w przyszłości wysokie świadczenia.
Większość uczestników debaty jest zdania, że przede wszystkim dobre zachęty podatkowe mogą skłonić Polaków do oszczędzania. Wskazują na to doświadczenia innych krajów. Innego zdania był prof. Marek Góra z SGH, współautor koncepcji reformy emerytalnej, który przekonywał, że zachęty są złem i redystrybucją od biednych do bogatych.