Obowiązująca od trzech lat ustawa o państwowej kompensacie dla niektórych ofiar przestępstw miała zapewnić poszkodowanym pierwsze pieniądze na życie czy leczenie.
Jak się jednak okazuje, przepisy nie działają. Nawet w największych sądach w kraju naliczyliśmy zaledwie kilka takich spraw. Zwolennicy kompensaty mówią, że jest zbyt młoda, by zaistnieć na dużą skalę. Przeciwnicy – że przepisy, które ją regulują, to bubel, który przeszkadza w jej orzekaniu.
– Ustawa jest martwa. Zrobiona była na pokaz i napisana w taki sposób, aby nikt kompensaty nie otrzymał – to jeden z sędziowskich wpisów na środowiskowym forum internetowym. Czy to prawda?
– Ustawa rzeczywiście jest chaotyczna i w kilku miejscach nielogiczna – przyznaje „Rz” wrocławska sędzia Aleksandra Rutkowska, która sama musiała się uporać z wnioskiem o przyznanie kompensaty. Jak mówi, sytuacja była niejednoznaczna. Poszkodowany w zdarzeniu nie znał sprawcy, nie miał jego danych, zwrócił się więc do sądu o przyznanie kompensaty.
– Przepis nie mówi wprost, czy w takiej sytuacji powinien najpierw wystąpić z powództwem przeciwko sprawcy, tym bardziej że został on wykryty, a dopiero po bezskutecznej egzekucji kierować wniosek o kompensatę od państwa – dodaje sędzia.