Tak uważa rzecznik ubezpieczonych, którego stanowisko może wywrócić dotychczasowe praktyki rynkowe. Zajął się tym na skutek masowych skarg kierowców.
Okazuje się, że ubezpieczyciele bezprawnie utrudniają życie osobom, które zostały bez samochodu po wypadku nie ze swojej winy.
– Najpierw trzeba wyłożyć z własnej kieszeni co najmniej 200 złotych dziennie za wynajem auta zastępczego, a później nie wiadomo, czy firma ubezpieczeniowa zwróci pieniądze, czy nie – żali się Rafał S. z warszawskiego Żoliborza, który musiał odstawić samochód do naprawy, po tym gdy inny kierowca wjechał mu w bagażnik. – Nie stać mnie na takie wydatki, a jazda autobusem przez zakorkowane miasto to prawdziwy koszmar.
Ze skarg napływających do rzecznika wynika, że wielu kierowców spotkało się w zeszłym roku z odmową zwrotu kosztów wynajmu czy zaniżeniem ich wysokości. Nie pomagało tłumaczenie, że auto było potrzebne do rozwożenia dzieci do szkoły czy dojazdu do pracy.
– Z orzecznictwa Sądu Najwyższego wynika, że utrata możliwości korzystania z auta stanowi szkodę majątkową – mówi Halina Olendzka, rzecznik ubezpieczonych. – Jeśli więc poszkodowany poniósł koszty wynajmu samochodu zastępczego, to firma ubezpieczeniowa powinna je zwrócić.