Reklama

Ubezpieczyciel nie może być bezduszny broniąc się przed odpowiedzialnością

650 tys. zł zadośćuczynienia ma wypłacić TUiR Warta mężczyźnie porażonemu łukiem elektrycznym. Będzie też wypłacać mu ponad 4,5 tys. zł miesięcznie renty.

Publikacja: 13.08.2013 09:03

Ubezpieczyciel nie może być bezduszny broniąc się przed odpowiedzialnością

Foto: www.sxc.hu

Krzysztof W. pracował w firmie, która na terenie Zakładów Azotowych Puławy wykonywała prace remontowo-konserwacyjne urządzeń elektrycznych.

Podczas czyszczenia izolatora 8 maja 2008 r. mężczyzna został porażony łukiem elektrycznym dużej mocy. Biegli ustalili, że przyczyną wypadku było niezachowanie procedur bezpieczeństwa przez pracowników zakładów, którzy nie założyli płyt izolacyjnych w szczęki izolatora. Nie sprawdzili też, czy zostało odłączone napięcie w polu z urządzeniami, zanim przekazali je do konserwacji firmie, w której pracował Krzysztof W. Zdaniem biegłych wypadek był splotem błędów i zaniedbań pracowników zakładów azotowych.

Poszkodowany w wyniku porażenia prądem doznał ciężkich obrażeń ciała. Amputowano mu prawe przedramię. Uszkodzeniu uległ centralny układ nerwowy. Dziś nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Potrafi wykonać tylko najprostsze czynności. Ma głębokie zaburzenia świadomości i pamięci. Biegły psychiatra ustalił trwały uszczerbek na zdrowiu na 100 proc., a rozmiar cierpień fizycznych i psychicznych ma ogromny.

TUiR Warta odmówiła jednak wypłaty odszkodowania i zadośćuczynienia, kwestionując odpowiedzialność Zakładów Azotowych Puławy za wypadek i przerzucając winę na firmę Krzysztofa P.

Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że ubezpieczyciel ponosi odpowiedzialność za zdarzenie na podstawie polisy łączącej go z zakładami azotowymi. Stwierdził, że odpowiedzialność ubezpieczeniowa Warty wynika z niezachowania procedur bezpieczeństwa, w związku  z czym, zgodnie z art. 120 § 1 kodeksu pracy Zakłady Azotowe Puławy zobowiązane są naprawić szkodę wyrządzoną przez swoich pracowników.

Reklama
Reklama

Ze względu na ogrom krzywdy sąd stwierdził, że ubezpieczyciel ma zapłacić poszkodowanemu 500 tys. zł zadośćuczynienia, a także 60 tys. zł odszkodowania oraz ponad 100 tys. zł renty zaległej. Ma też wypłacać  co miesiąc 4577 zł renty bieżącej, będzie ponosić odpowiedzialność za pogorszenie się stanu zdrowia Krzysztofa W. w przyszłości.

Sąd Apelacyjny w Lublinie uznał (sygnatura akt I ACa 334/13)

, że przyznana przez sąd pierwszej instancji kwota zadośćuczynienia jest nieadekwatna do ogromu krzywdy i cierpień fizycznych i psychicznych poszkodowanego. Zwiększył ją o 150 tys. zł, do 650 tys. zł, uzasadniając, że wypadek zmienił diametralnie życie mężczyzny, który miał ustabilizowaną sytuację rodzinną, zawodową i społeczną.

Sąd wytknął również, że ubezpieczyciel w toku całego procesu wykazał się bezduszną konsekwencją, bo do dnia wyroku nie wypłacił poszkodowanemu żadnych świadczeń.

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Nieruchomości
Mała zmiana prawa, która mocno uderzy w patodeweloperkę
Zawody prawnicze
Reforma już rozgrzewa prokuratorów, choć do jej wdrożenia daleka droga
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama