Najnowszy wyrok Sądu Najwyższego pokazuje, że przyczynienie się do wypadku przekłada się na wysokość odszkodowania. A praktycy zauważają, że firmy ubezpieczeniowe coraz częściej uwzględniają tę kwestię w sprawach powypadkowych.
Przyczynienie pieszego
Jan S. został potrącony poza terenem zabudowanym przez forda escorta, jadącego z nadmierną prędkością. Kierowca został skazany. W sprawie cywilnej – o zadośćuczynienie – wynikła jednak kwestia przyczynienia się. Jan S. szedł prawą stroną szosy.
Sąd Okręgowy, a następnie Apelacyjny, w Krakowie uznały, że pieszy przyczynił się do nieszczęścia w 50 proc. Choć więc rozmiar cierpień psychicznych i fizycznych Jana S. uzasadniał przyznanie mu zadośćuczynienia w kwocie 400 tys. zł, to po uwzględnieniu przyczynienia się i dobrowolnej zapłacie przez pozwane towarzystwo ubezpieczeniowe 75 tys. zł – zasądził tylko 125 tys. zł. O połowę też zmniejszył żądaną rentę.
Powód w skardze kasacyjnej zarzucił naruszenie art. 362 k.c. Mówi on, że jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu.
Wina kosztuje
– Przyczynienie ustala się niezależnie od winy – wskazała w uzasadnieniu Barbara Trębska, sędzia SN. – Wina ma natomiast znaczenie dla zmniejszenia odszkodowania. Ocena zachowania poszkodowanego pod kątem przyczynienia się jest obowiązkiem sądu.