Powrót Polki na korty ziemne wyglądał dobrze, chwilami nawet doskonale, jeśli wziąć pod uwagę, że przerwa była długa, Iga przyleciała do Niemiec po leczeniu kontuzji, a pierwsza rywalka uważana jest przez niektórych za talent na miarę Na Li.
Przypominano też często, że panie grały w ubiegłym roku w Paryżu, że Qinwen Zheng potrafiła wówczas postraszyć Igę przedłużając walkę do trzech setów, podobnie jak kilka miesięcy później w San Diego. Przewagi tenisistki z Shiyan w prowincji Hubei może nie są jeszcze zbyt widoczne, w tym roku zagrała tylko w półfinale w Abu Dhabi, ale skoro tak jest chwalona – trzeba było uważać.
Wynik i poziom gry Igi dają powody do optymizmu
Polka zatem uważała, nie czekała na rozpoznanie bojem, tylko od pierwszej piłki zaczęła wprowadzać własne warunki rywalizacji. Dobre serwisy, presja przy każdej okazji, precyzyjne ataki, odwaga w wyborze zagrań – to wszystko złożyło się na udany początek meczu.
Qinwen Zheng wyraźnie nie dostroiła się do tempa Polki. Piłki uciekały jej z rakiety, odbiór serwisów kulał, błąd poganiał błąd, w pół godziny było po pierwszym secie. W drugim początek wyglądał podobnie, tablica wyników to potwierdzała (3:1), ale w końcu Chinka doczekała chwili nadziei. Wzmocniła uderzenia, podjęła ryzyko i wyrównała.