Iga mocno trzyma władzę

Iga Świątek wygrała trzeci turniej w tym roku, potwierdzając, że numer 1 światowego tenisa jest w godnych rękach.

Publikacja: 03.04.2022 19:19

Iga Świątek z trofeum za zwycięstwo w Miami. W przemówieniu na korcie nie zapomniała wspomnieć o tym

Iga Świątek z trofeum za zwycięstwo w Miami. W przemówieniu na korcie nie zapomniała wspomnieć o tym, co najważniejsze. „Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy będę miała okazję przemawiać, nastaną inne czasy, Ukraina będzie wolna i zapanuje pokój”. Za te słowa dostała burzę braw

Foto: AFP

Wszystko, co od stycznia robi na kortach polska tenisistka, zasługuje na aplauz. To brzmi dumnie, kiedy nazwisko Igi Świątek wymienia się obok Steffi Graf, Kim Clijsters i Wiktorii Azarenki, które kiedyś także zwyciężały jednej wiosny w „Sunshine Double”, czyli marcowych turniejach w Indian Wells i Miami.

Równie miło powtarzać, że polska mistrzyni jest pierwszą, która wygrała wszystkie trzy rozpoczynające sezon turnieje WTA 1000, ustępujące rangą tylko Wielkiemu Szlemowi, że to właśnie ona od poniedziałku sięgnie po opuszczone przez Ashleigh Barty miejsce liderki rankingu światowego z przewagą 1678 punktów nad Czeszką Barborą Krejcikovą.

Czytaj więcej

Triumf Igi Świątek w Miami

Iga w trzy miesiące zdobyła więcej punktów do wyłaniającej uczestniczki turnieju mistrzyń sezonu klasyfikacji The Race niż przez cały ubiegły rok.

Bezradna Osaka

Podsumowanie wielkich dni Igi Świątek w sobotnim finale na Hard Rock Stadium w Miami wypadło rewelacyjnie. Trzeba to przyznać – grudniowa zmiana trenera na Tomasza Wiktorowskiego dała efekty. W grze Igi jest świeżość i dynamika połączona ze znacznym wzrostem spokoju i pewności.

Jej finałowa rywalka z Miami Naomi Osaka, która po długich miesiącach niepowodzeń, łez i ujawnieniu, że presja zawodowej gry w tenisa za bardzo obciążyła jej psychikę, spisywała się w Miami bardzo dobrze. Rankingowy numer 77. przy nazwisku (od poniedziałku 36.) nie miał nic do rzeczy.

Osaka była w minionym tygodniu chwilami tą dziewczyną, która wygrywała cztery turnieje wielkoszlemowe (dwa US Open i dwa Australian Open), potrafiła potężnie serwować z laserową precyzją i słać forhendy nie do odbicia. Na końcu umiała się także uśmiechnąć po porażce.

Zwycięstwo z taką przeciwniczką 6:4, 6:0 świadczy, że Iga przeżywa czas niezwykły. Gra z szybkością, lekkością i wyobraźnią, jakiej nie ma dziś żadna inna tenisistka świata. W Miami nie straciła seta, większość rywalek schodziła z kortu oszołomiona tempem i sposobem gry Polki.

Zniknęły kortowe rozterki Igi, zniknęło rozedrganie, jakie widywaliśmy kiedyś po kilku straconych punktach. Jest skupiona na rozwiązywaniu problemów na korcie, wydaje się niezniszczalna w trudnych wymianach i ma błyskawiczną zdolność do kreowania uderzeń sytuacyjnych, na jakie nikt wcześniej nie wpadł.

Z Osaką zagrała tak, że już pierwszy, 11-minutowy gem wyjaśnił Naomi, że to jest zupełnie inna dziewczyna niż ta, z którą wygrała w 2019 roku w Toronto, że Iga w wersji z początku 2022 roku nie dopuszcza do żadnych znaczących strat, że przełamać jej serwis niezwykle trudno, a stracić własny – jak świadczą statystyki – coraz łatwiej w starciu ze znakomicie returnującą Polką.

Podczas uroczystości wręczania nagród Iga Świątek przyznała, że Naomi Osaka i tak na zawsze pozostanie jej inspiracją. Japonka przypomniała kolację, którą tenisistki zjadły wspólnie ponad dwa lata temu w Melbourne, podczas Australian Open 2020. Wtedy Iga słuchała z ciekawością starszej koleżanki, która już podnosiła dwa razy puchary w Wielkim Szlemie. Dziewczyna z Polski wówczas nie bardzo wyobrażała sobie, że pewnego dnia zagra z Osaką o tytuł w wielkim turnieju w Ameryce.

Polka zwierzyła się wtedy Naomi, że nie jest pewna, czy jej kariera tenisowa pójdzie właściwą drogą, więc myśli czasem także o podjęciu studiów, że za parę miesięcy będzie zdawać maturę i może to czas, by wybrać dalszą edukację na wyższej uczelni.

Osaka zdecydowanie odrzuciła ten pomysł. – Jesteś na to zdecydowanie za dobra, nie kieruj na razie energii na studiowanie – przekonywała gorąco.

Rada przydała się zaskakująco szybko. Dziewięć miesięcy później 54. na świecie dziewczyna z Raszyna została mistrzynią Roland Garros 2020. Przydała się również, jak przewrotnie przypomniała Osaka, także w sobotę 2 kwietnia 2022 roku, gdy Iga w niezwykłym stylu odroczyła nadzieje Japonki na bardziej efektowne rozpoczęcie nowego rozdziału tenisowej kariery.

Na razie Naomi skromnie oświadczyła, że cieszy ją, iż „nieźle jest dostrzec, gdzie jest poziom numeru 1 i zobaczyć, czy mogę go osiągnąć”, ale Iga Świątek powiedziała to, co świat tenisa chyba także chciał usłyszeć: – Sądzę, że to jest dopiero początek naszej wielkiej rywalizacji.

Do zobaczenia w Radomiu

Wydaje się, że Polka, biorąc leżącą na ulicy władzę po abdykacji Ashleigh Barty, zmieni układ sił i na stałe znajdzie się na szczycie nowej hierarchii wraz z kilkoma najzdolniejszymi tenisistkami nowych czasów, które każą nam powoli zapominać o pokoleniu Sereny i Venus Williams, Andżeliki Kerber, Wiktorii Azarenki i Petry Kvitovej. Można śmiało zakładać, że będzie ciąg dalszy opowieści o meczach Igi, będą znów tytuły o „Królowej Świątek” lub „Niedotykalnej”, jak po sukcesie na Florydzie pisał francuski sportowy dziennik „L’Equipe”.

Kolejny turniej polskiej mistrzyni będzie zatem obserwowany z ogromną uwagą. Nadchodzi dziewięciotygodniowy okres gry na kortach ziemnych kończący się Wielkim Szlemem w Paryżu. Nowa liderka rankingu WTA w niedzielę oficjalnie zrezygnowała z planowanego wcześniej startu na amerykańskiej odmianie mączki w Charleston (WTA 500), tłumacząc się „niegroźną kontuzją ręki, wymagającą odpoczynku”, co w kręgach tenisowych jest przyjmowane ze zrozumieniem – seria 17 zwycięskich spotkań w Katarze i USA zaliczona w 40 dni plus podróże i treningi to naprawdę duża dawka wyczynowego tenisa.

Iga wróci do Warszawy, by po chwili relaksu zagrać 15 i 16 kwietnia, jeszcze na kortach twardych, w meczu kwalifikacyjnym do finałowego turnieju Billie Jean King Cup (dawniej Puchar Federacji) z Rumunią. W Radomskim Centrum Sportu nie zobaczymy głównej siły rumuńskiego tenisa – kontuzjowanej Simony Halep – zatem jest nadzieja, by ta rzadka okazja do spotkania z Igą w Polsce zamieniła się w fetę z dwóch okazji: ostatnich sukcesów indywidualnych i awansu do jesiennych rozgrywek o najcenniejsze trofeum drużynowe tenisa kobiecego.

Po meczach Pucharu BJK w planach Igi jest start w lubianym przez tenisistki turnieju w Stuttgarcie (WTA 500, początek 18 kwietnia), tam gdzie przyjeżdżają niemal wszystkie sławy (nagrodą oprócz premii finansowej jest samochód marki Porsche, a Iga ma już prawo jazdy). Stuttgart to okazja, by na korcie ziemnym rozgrzać się przed WTA 1000 w Madrycie (od 28 kwietnia) i Rzymie (9 maja), dwoma najpoważniejszymi turniejami poprzedzającymi wielkoszlemowy Roland Garros (22 maja – 5 czerwca). To dla nas najważniejsze daty tej pięknej tenisowej wiosny.

Solidny Hubert

Nie można wykluczyć, że podobnie jak to zrobił w Miami, coś do polskiego skarbca dorzuci na czerwonej mączce Hubert Hurkacz. Polak nie obronił wprawdzie na Florydzie tytułu mistrza w singlu, przegrywając w półfinale z niezwykle utalentowanym hiszpańskim nastolatkiem Carlosem Alcarazem 6:7 (5-7), 6:7 (2-7), ale trochę powetował sobie tę porażkę, wygrywając z Johnem Isnerem turniej deblowy. W finale pokonali Wesleya Koolhofa (Holandia) i Neala Skupskiego (W. Brytania) 7:6 (7-5), 6:4.

Dyrektor turnieju James Blake miał wyczucie, dając parze polsko-amerykańskiej dziką kartę. Amerykanie mogą teraz mówić, że też mają swego zwycięzcę „Sunshine Double” (Isner wygrał turniej deblowy w Indian Wells z Jackiem Sockiem u boku). My możemy od poniedziałku śmiało pisać, że Hubi jest najlepszym polskim deblistą, na razie nr 44 na świecie w tej specjalności.

Ostatnie starty Polaka wyglądały całkiem solidnie, zwłaszcza wygrany mecz ćwierćfinałowy z Daniiłem Miedwiediewem na Hard Rock Stadium pokazał, że w grze Huberta widać miły dla oka postęp, przede wszystkim w kwestii przejmowania inicjatywy w wymianach i rosnącej chęci do ataku.

Nic do stracenia

Półfinał w Miami Open oznacza dla Hurkacza spadek o cztery pozycje, na 14. miejsce rankingu ATP, ale tak się złożyło, że rok temu na kortach Monte Carlo, Madrytu, Rzymu i Paryża Polak wygrał jedynie jeden mecz (miał wówczas sięgającą także pierwszych turniejów na trawie kilkutygodniową zniżkę formy), więc już drugie zwycięstwo na mączce będzie oznaczało początek odrabiania strat.

Tegoroczny program startów Huberta uległ pewnej modyfikacji, do Monte Carlo (start 10 kwietnia) Hurkacz znów pojedzie, ale już w następnym tygodniu zagra w Barcelonie.

Finał w Miami rozegrali po raz pierwszy Alcaraz i Norweg Casper Ruud, młodzi zdolni, aspirujący do wielkich osiągnięć. Wygrał Alcaraz 7:5, 6:4.

Hubert Hurkacz w Miami w singlu był w półfinale i wraz z Amerykaninem Johnem Isnerem wygrał turniej

Hubert Hurkacz w Miami w singlu był w półfinale i wraz z Amerykaninem Johnem Isnerem wygrał turniej deblowy

AFP

Wszystko, co od stycznia robi na kortach polska tenisistka, zasługuje na aplauz. To brzmi dumnie, kiedy nazwisko Igi Świątek wymienia się obok Steffi Graf, Kim Clijsters i Wiktorii Azarenki, które kiedyś także zwyciężały jednej wiosny w „Sunshine Double”, czyli marcowych turniejach w Indian Wells i Miami.

Równie miło powtarzać, że polska mistrzyni jest pierwszą, która wygrała wszystkie trzy rozpoczynające sezon turnieje WTA 1000, ustępujące rangą tylko Wielkiemu Szlemowi, że to właśnie ona od poniedziałku sięgnie po opuszczone przez Ashleigh Barty miejsce liderki rankingu światowego z przewagą 1678 punktów nad Czeszką Barborą Krejcikovą.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
WTA Madryt. Magda Linette przegrała z Aryną Sabalenką po dwugodzinnej bitwie
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Tenis
Iga Świątek wygrywa pierwszy mecz w Madrycie. Niespodziewane kłopoty w końcówce
Tenis
Iga Świątek czeka na pierwszy sukces w Hiszpanii. Liderka rankingu zaczyna dziś turniej w Madrycie
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie