Poprzednim albumem składała pani hołd mamie, a nowa płyta brzmi nowocześnie i światowo. To znaczy, że pożegnała się pani z mamą jako muzyczną patronką?
Album „Po tamtej stronie” wydawał mi się godnym zamknięciem pewnego etapu. Zawierał kilka piosenek w moim wykonaniu i kompilację moich ulubionych utworów z repertuaru mamy. To subiektywna pamiątka, ale chyba ciekawa dla fanów. Nigdy nie czułam, że mama jest moją patronką muzyczną, ale trzeba było trochę czasu, żeby niektórzy zobaczyli we mnie samodzielną artystkę. Myślę, że to udało się już przy albumie „Puls”. Ale „Sexi Flexi” jest płytą naprawdę wyzwoloną.
I wyznaczającą puls współczesności. Tymczasem ostatnio mieliśmy w Polsce serię płyt odwołujących się do lat 60., akustycznych brzmień, tradycyjnego bluesa. Takie albumy wydali Tomasz Makowiecki, Ania Dąbrowska, Katarzyna Nosowska.
Na mojej płycie znajdują się wszystkie te elementy. Jest kilka utworów częściowo akustycznych. „Sexi Flexi” to nie „Seksmisja” ani wizja przyszłości. Jest nowoczesna w sferze brzmień, ale nieraz nawiązuje do moich inspiracji, przede wszystkim Michaela Jacksona, Prince’a i Steviego Wondera. Interesuje mnie zestawianie tego, co było, z nowymi technicznymi możliwościami. Tak robi brytyjska grupa Groove Armada, którą bardzo cenię.
Sentyment do ikon lat 80. i 90. jest dość powszechny wśród dzisiejszych trzydziestolatków. Czy naprawdę po Jacksonie i Wonderze nie pojawił się nikt genialny?