Amerykańscy dziennikarze i naukowcy dostrzegli to zjawisko już na początku lat 80. Teraz biją na alarm, że jest świadectwem infantylizacji naszej kultury, jej zdziecinnienia.
Czy w Polsce pojawiły się już duże dzieci? Wystarczy przyjrzeć się rankingowi najpopularniejszych talk-show. Kto przewodzi zestawieniu? Szymon Majewski. Na podium wskoczył Kuba Wojewódzki (jest trzeci). A piąte miejsce zajął Michał vel Misiek Koterski. Co ich łączy? Każdy z nich to taki swojski kidult. Showman, który komentuje świat, odzierając go z powagi. Scenariusz zawsze jest ten sam. Piotruś Pan zaprasza gwiazdy na jajcarskie pogaduchy. Ci świetnie się bawią. Publika klaszcze. Trwa nieustający karnawał.
Ale to zjawisko działa także w drugą stronę. Nie tylko starsi chcą uchodzić za młodszych. Także młodsi pragną być dorośli.
Szóste miejsce w rankingu zajmują „Duże dzieci”. W programie kilkuletnie maluchy zamieniają się w małych dorosłych, zadając gościom pytania. A moderatorem ich rozmów jest Wojciech Mann.
Wszystkie te programy oglądały miliony widzów. Skąd ta popularność? Czy decyduje osobowość prowadzących, czy może styl żartów? Majewski i Wojewódzki potrafią przemycić pod płaszczykiem zabawy ostrą polityczną lub obyczajową satyrę. Jednak myślę, że przyczyna ich powodzenia leży głębiej. Ludzi pociąga idea, która tym programom przyświeca. Wszystkie pokazują, że dzieckiem można przedłużać w nieskończoność. Wojewódzki, Koterski i Majewski zamazują granice między podrostkiem a dorosłym. I to jest świadectwo zmian cywilizacyjnych, zachodzących w naszym życiu.