Ich matki trafiły do obozu po klęsce powstania warszawskiego.— Jeżeli jestem, to tylko dzięki niej. Bardzo kocham moją matkę — mówi ze łzami w oczach Małgorzata Markowska.

Ciężarnym kobietom nie przysługiwały w obozie żadne przywileje, każda dostawała 10-dekagramowy dzienny przydział chleba. Życie w spartańskich warunkach powodowało, że drżały o swoje jeszcze nienarodzone dzieci. Dziewczynki urodziły się na tej samej pryczy.

— Łączy nas nić specyficznej przyjaźni. To jest porozumienie dusz — mówi Małgorzata Markowska mieszkająca dziś w Belgii.

W filmie o dramatycznych wojennych przeżyciach swych matek opowiadają także Anna Schiller zamieszkała w Warszawie i Magda Janczewska-Ridley z Florydy. Trudne dni wspominają również ich matki — Bogusława Markowska i Zofia Janczewska.