Agnieszka Osiecka, którą uznawał za swą narzeczoną, uważała, że w Marku Hłasce walczyły dwie natury: „Z jednej strony doświadczenia starszych ludzi i to, co widział dokoła, przekonywało go o wielkiej katastrofie pewnych wartości, i to doprowadzało go do rozpaczy – wspominała w wywiadzie dla „Rz”. – Wychowywał się w stalinowskich czasach i widział, że moralność upada.
On uwielbiał Josepha Conrada i kochał wzór moralności zupełnie skrajnej. Kapitan powinien iść na dno razem ze swoim statkiem, w przyjaźni liczy się wierność, dzieci i rodzice powinni być lojalni wobec siebie. Z drugiej strony Marek był młodym, silnym, pełnym wigoru chłopakiem. To pchało go ku ogromnej radości życia. Dwie natury: wesoła i smutna, jasna i tragiczna splatały się mocno, zwłaszcza kiedy wypił trochę wódki. Wówczas jedną minę robił wesołą, drugą smutną w ciągu pięciu minut”.
O jego niebywałym talencie literackim świadczy jedna z anegdot. Kiedy Józef Czapski zapytał autora „Pięknych dwudziestoletnich”, dlaczego tak mało pisze – ten wielce urażony przyniósł stos kartek, z których czytał jakieś fascynujące opowiadanie. Gdy wyszedł do telefonu, okazało się, że kartki są czyste.
Miał mnóstwo pomysłów na życie. W wieku 16 lat był kierowcą ciężarówki. W czasie pracy w Metrobudowie został korespondentem terenowym „Trybuny Ludu”. Szybko zyskał sławę najzdolniejszego pisarza młodego pokolenia. Jego śmierć 14 czerwca 1969 roku zaskoczyła wszystkich. Maria Lewińska nie wierzy, że mogło to być samobójstwo: – Kolegując się z nim przez tyle lat, nigdy nie zauważyłam u niego jakichkolwiek stanów depresyjnych. Był bardzo ambitnym twórcą i trudno mi uwierzyć, że myślał o samobójstwie wtedy, gdy miał zamiar zdobywać Amerykę.
W dokumencie z 1982 roku Temidy Stankiewicz o pisarzu opowiadają: Eryk Lipiński, Andrzej Roman, Emil Karewicz i Jan Himilsbach.