Niedawno światowe agencje informowały, że NASA wybrała trzy kobiety i sześciu mężczyzn na kandydatów na przyszłych kosmonautów. Wyobraźnię opinii publicznej wciąż poruszają wiadomości o planowanych wyprawach na Księżyc i turystach gotowych płacić miliony dolarów, by zobaczyć Ziemię z orbity. Ale nie da się tego porównać z atmosferą towarzyszącą pierwszym próbom wysłania człowieka w przestrzeń kosmiczną.

Historia NASA sięga 1959 r., kiedy na pustyniach Kalifornii testowano samolot o napędzie rakietowym X-15. Jednym z największych wyzwań stojących przed zespołem zdeterminowanych młodych amerykańskich inżynierów i naukowców było stworzenie dostatecznie szybkiej i bezpiecznej maszyny, by przetransportować człowieka na orbitę.

Trwał wyścig z Rosjanami. To Związek Radziecki wysłał pierwszego sztucznego satelitę Sputnik 1 w 1957 roku. Amerykanie mieli nadzieję, że oni jako pierwsi wyślą człowieka. Wybrano siedmiu najlepszych pilotów wojskowych. Przyszli astronauci szybko zyskali sławę niczym gwiazdy show-biznesu, prasa śledziła każdy ich ruch. Na krótkiej liście znalazło się trzech astronautów: John Glenn, Alan Shepard, Gus Grissom.

Wszyscy byli gotowi, ale w styczniu 1961 r. NASA postanowiła wysłać w kosmos wytresowanego szympansa. Niepokój lekarzy budziły bowiem warunki panujące w stanie nieważkości. Nie byli pewni, czy człowiek da radę w nich funkcjonować. Podejrzewali, że może mieć kłopoty ze wzrokiem, oddychaniem, przełykaniem. Kiedy szympans wrócił cały i zdrowy, uznano, że człowiek także przeżyje. Na pierwszego astronautę wybrano Alana Sheparda.

20 dni przed planowanym startem okazało się, że Rosjanie z powodzeniem wysłali człowieka na orbitę. Pierwszym człowiekiem w kosmosie został nie Amerykanin, lecz Jurij Gagarin. Specjaliści z NASA przegrali bitwę, ale gwiezdny wyścig dopiero się rozpędzał. JFK wyznaczył nowy cel – lądowanie na Księżycu.